czwartek, 31 stycznia 2013

Światłość krzyża (Mk 4, 21-25)

Lampa postawiona na podwyższonym miejscu rozprasza ciemności nocy.

Chrystus, który jest światłością świata promieniuje z wysokości krzyża, by w ten sposób rozproszyć ciemności w naszych sercach.

Krzyż jest świecznikiem Jezusa. Z niego promieniuje.

Czy ja idę w ślady Mistrza?
Świeca nie musi się martwić o to, czy świeci: spala się, a przez to daje światło.

środa, 30 stycznia 2013

Badanie serca

Moje serce...

1. Jak droga zakurzona przez grzechy powszednie, które czynią serce coraz twardszym, wydeptanym, gdzie hałaśliwe ptaki pokus wydziobują każde dobre pragnienie.

2. Jak kamienisty grunt nieprzychylny życiu łaski, z cienką warstwą dobrej woli, gdzie palące słońce światowych pożądań spala słomę zapału nawrócenia.

3. Jak ziemia ciernista, która kolcami rani ziarno życia zabijając każde dobro, zagłusza każde wezwanie do miłości.

4. Jak ziemia urodzajna przyjmująca ziarno Życia, które obumierając, przynosi obfity plon życia w łasce.

Słuchaj! Ziarno wzrasta w ciszy…

wtorek, 29 stycznia 2013

“ Quae est mater mea et fratres mei? ” (Mk 3, 31-35)

Do Jezusa przychodzi najbliższa rodzina. Nie wchodzą do domu ale zatrzymują się na zewnątrz i chcą aby to Jezus przyszedł do nich.

Najbliżsi stoją na zewnątrz – nie siedzą w domu wokół Jezusa zasłuchani w Jego słowa jak inni ludzie. Co ich powstrzymuje przed wejściem do środka?

Uważam siebie za należącego do Jezusowej rodziny (chrzest). Jednak czasem zachowuję się i postępuję tak jakbym sam był głową tej rodziny. W imię Jezusa chciałbym dyktować bliźnim i Jemu samemu co mają robić i jak żyć. W ten sposób tylko przeszkadzam w Bożych planach. Odciągam Boga i innych od czynów wynikających z posłuszeństwa. To szatańska pokusa!

Podejmując decyzje w ogóle nie pytając o zdanie Nauczyciela. Tymczasem wolność i radość wypływają z posłuszeństwa Słowu.

Co zrobić?

Najpierw przyjść do domu (Kościół), wejść do wewnątrz (siebie), następnie otworzyć swoje zmysły na Osobę Nauczyciela (Pismo Święte). To co usłyszymy od razu wprowadzić w czyn.

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Władca much (Mk 3, 22-30)

Jezus skutecznie wyrzucał złe duchy, uwalniał opętanych. Temu nikt nie mógł zaprzeczyć. To fakty, które próbowali zanegować uczeni w Piśmie. Oni sami nie potrafili tego robić. Lud to zauważył. W tym celu wymyślili, że Jezus musi być sam opętany i w ten sposób wypędza inne złe duchy. Jako opętany przez przywódcę złych duchów – Belzebuba, wyrzuca słabszych, poddanych sobie.

Człowiek stwierdził, że Bóg jest Belezebubem (panem gnoju, władcą much)!
To mnie przeraża.

Tutaj ma właśnie miejsce grzech przeciwko Duchowi Świętemu.
Bóg przecież każdego obdarza przebaczeniem i miłosierdziem. Kto je odrzuca, uważając siebie za sprawiedliwego, sam się skazuje na wieczne potępienie.

1. Czy uważam, że moja wiara podoba się Bogu?

2. Czy uważam siebie za sprawiedliwego?

3. Czy uważam, że nie potrzebuję zmian w swoim życiu?

niedziela, 27 stycznia 2013

Inspirująco zniewalające


Jakość mojej wiary (Łk 1,1-4)

Uważam siebie za wierzącego i praktykującego. Jednak kiedy zaczynam zastanawiać się nad jakością swojej wiary pojawiają się wątpliwości. Znam swoje życie i widzę, że nie zawsze jest ono chrześcijańskie. Przyznaję, że są chwile kiedy podążam drogami, które nie prowadzą do nieba.

Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedź – jak dla mnie – jest banalnie prosta: brakuje mi miłości. Przecież gdybym kochał Jezusa, to nie powinienem mieć problemów z wypełnianiem Jego woli. Wciąż kocham za mało. Lenistwo obciąża moje serce, które staje się ociężałe i coraz bardziej zimne. Jak je rozpalić na nowo? Jak podtrzymywać w sobie nieustanny żar boskiej miłości?

Z pomocą przychodzi św. Łukasz, autor jednej z ewangelii. Jej adresatem jest - nieznany nikomu bliżej – Teofil, którego imię oznacza: „umiłowany przez Boga”, a także „kochający Boga”. Szukając głębszego zrozumienia, mogę powiedzieć, że tym ewangelicznym Teofilem jest każdy, kto pragnie poznać Zbawiciela, a więc także ja, który również jestem kochany przez Najwyższego. Dlatego chce dać mi siebie otwierając mnie co raz bardziej na swoją miłość, by w ten sposób uczynić mnie kochającym prawdziwie.

Święty Łukasz, zbadawszy wszystko dokładnie, spisał swoją ewangelię bym mógł spotykać się z Jezusem w Jego słowie. Otwierając karty Pisma Świętego otwieram Serce Pana, które mówi do mnie z czułością i miłością.

Hm… Tyle lat czytania Biblii, tyle kilogramów spożytego Najświętszego Ciała i wypitych litrów Boskiej Krwi, tyle spowiedzi. Czyżby to wszystko było nieskuteczne? Dlaczego nie zmieniam się? Dlaczego na drodze nawrócenia wciąż jestem na starcie?

No tak! Brakuje mi wiary. Od niej zależy owocność przyjmowanych przeze mnie sakramentów i piękno mojego chrześcijańskiego życia. Sakramenty zawsze są skuteczne, tzn. dają łaski, które oznaczają, ale nie zawsze są owocne. Mucha, która wpadnie do kielicha z Krwią Pańską i nawet się Jej napije nie popełnia świętokradztwa, ale też i nie odnosi żadnego pożytku. Podobnie może być ze mną. Przyjmuję sakramenty, jestem w stanie łaski uświęcającej, ale czy dokładam starań by one owocowały? Czy sakramenty są dla mnie spotkaniem czy rytuałem, które zapewnią mi dobre samopoczucie?

sobota, 26 stycznia 2013

Ktoś więcej

Chodząca reklama (Łk 10, 1-9)

Chrześcijanin nigdy nie żyje sam. Zawsze tworzy wspólnotę, w której realizuje wolę Nauczyciela. W niej każdy ma do wypełnienia swoją misję, poprzez którą uświęca się. Wszyscy dla siebie jesteśmy potrzebni.

Czy żyję po chrześcijańsku? Warto dłużej zastanowić się nad tym pytaniem.

Jestem „chodzącą” reklamą chrześcijaństwa. Wszędzie tam gdzie jestem, jestem chrześcijaninem. W domu, w szkole czy pracy, w kościele czy urzędzie, na spacerze – wszędzie swoją osobą reklamuję chrześcijaństwo. Jakie jest moje świadectwo?

piątek, 25 stycznia 2013

Ewangelizacja samego siebie

"Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!”. Mk 16, 15

Terenem ewangelizacji jest przede wszystkim mój świat zarówno ten wewnętrzny jak i zewnętrzny. 
Czy moje myśli, słowa, czyny są godne ucznia Chrystusa?
A miejsca pogańskie w moim życiu? Czyżby zabrakło zapału i determinacji?

czwartek, 24 stycznia 2013


"Mocno rozbudowana przestrzeń własnego ..." - sami dokończcie :)

Ku pustyni...

     „Jezus oddalił się ze swymi uczniami w stronę jeziora”. Mk 3,7

Emmanuel (Bóg z nami) jest ze swoimi uczniami. Poprzez wspólne przebywanie czyni ich swoimi przyjaciółmi.

W tym celu oddala się w stronę jeziora. To nie jest ucieczka ale zachowanie pewnego dystansu do świata. Jezus uczy swoich uczniów czym jest praktyka oderwania od tego wszystkiego co może zakłócić ich wzajemną relację.

Jezioro przywołuje na myśl morze, które przekroczyli wychodzący z Egiptu Izraelici. Zmierzając do Ziemi Obiecanej musieli przejść przez pustynię, która stała się dla nich szkołą wolności.

***

Jezus pomaga mi zachować dystans w stosunku do moich obowiązków i natłoku spraw. Zaprasza mnie nad jezioro, gdzie uczy „oddzielenia” (por. gr. anachoresen), uczy jak być anachoretą.
Wskazuje także kierunek: pustynię...

środa, 23 stycznia 2013

Uschnięta miłość (Mk 3, 1-6)

Człowiek wyciągając rękę zgrzeszył
Zbawiciel wyciągnął swoje dłonie by zostały przebite

Człowiek wyciągnął swoją rękę by posiadać
Zbawiciel wyciągnął swoje dłonie by dawać

Jezus uzdrawia moją rękę bym mógł przyjąć dar Jego samego.

Nasze ręce zostały stworzone by brać, pracować i dawać. To jedna z definicji miłości.

Rachunek sumienia naszych rąk:
- co dzisiaj przyjęły?
- jak pracowały?
- co dzisiaj dałem?

wtorek, 22 stycznia 2013

Przygotowanie do Eucharystii (Mk 2, 23-28)

     Wyczerpani uczniowie musieli być bardzo głodni jeśli zdecydowali się na łuskanie kłosów i jedzenie ziarna. 

     To doświadczenie głodu sugeruje, że przebywali w okolicach, w których nie byli mile widziani, odrzuceni, może nawet przegonieni. Zabrakło ludzkiej życzliwości i gościnności, do której zobowiązany był każdy praktykujący Żyd. 

     Napotkani faryzeusze zarzucają Jezusowi, że Jego uczniowie nie przestrzegają szabatu poprzez pracę (zrywanie kłosów) i kradzież ziarna. 

     Nauczyciel, posługując się wydarzeniem z życia króla Dawida, wyjaśnia, że uczniowie nie złamali prawa szabatu. Podstawowym darem Boga dla człowieka jest życie. Stwórca nie tylko dał życie, ale także nieustannie o każde się troszczy. Aby żyć potrzebny jest pokarm. Z pewnością zgrzeszyli ci, którzy odrzucili Jezusa i Jego uczniów, a więc ci którzy odmówili wynikającej z prawa gościnności. W takiej sytuacji mieli moralne prawo zaspokoić swój głód pokarmem, który napotkali na swojej drodze. 

     Ziarno, które spożywali przywołuje na pamięć mannę, którą Bóg obdarzył Naród Wybrany w czasie wędrówki przez pustynię. To dowód troski Boga o nasze życie - nawet wtedy, gdy znajdujemy się na pustyni. 

     Ciekawe jest to, że Jezus nie łuska kłosów. Pości. Jednak znając słabość ludzką pozwala na to uczniom. 

     Głód naturalnego pokarmu oczyszcza pragnienia. 
     Wznosi je ku wyższym wartościom. 

     Zbawiciel przygotowuje serca uczniów na przyjęcie innego pokarmu – 
     Swojego Świętego Ciała – Niebieskiego Chleba. 

     Chleb wypiekany jest z ziaren, które najpierw muszą zostać zmielone, by z powstałej w ten sposób mąki powstał chleb. 

     Łuskanie i spożywanie ziaren, to słuchanie i przyjmowanie Słowa, które zasiewane jest w naszych sercach. 

     Później przyjdzie czas na mękę starcia na pył, by po cudzie Zmartwychwstanie karmić się doskonałym Chlebem dającym życie wieczne.

1. Na czym polega moje pragnienie (głód)  Eucharystii?
2. Czy potrafię wytrwale karmić się codziennym ziarnem Słowa Bożego?

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Nowość

„Nikt nie przyszywa łaty z surowego sukna do starego ubrania. W przeciwnym razie nowa łata obrywa jeszcze część ze starego ubrania i robi się gorsze przedarcie. Nikt też młodego wina nie wlewa do starych bukłaków. W przeciwnym razie wino rozerwie bukłaki; i wino przepadnie, i bukłaki. Lecz młode wino należy lać do nowych bukłaków". Mk 2,21-22

Z nowego materiału (sukna) szyje się nowe ubranie (szatę). Dlatego nie da się łatać życia „starego człowieka” nowym i świeżym Prawem Ewangelii. Nieraz całe życie może nam upłynąć pod znakiem prób łączenia nowego ze starym, przeszłości z przyszłością. Chrystus jest nowością! Przeszłość, choć potrzebna i pożyteczna, musi ustąpić teraźniejszości. Inaczej doświadczymy rozdarcia serca.

Panie, proszę Cię o odwagę życia nowością Ewangelii.

Stary bukłak symbolizuje człowieka zaprzedanego grzechowi, skostniałego w swym egoizmie, zamkniętego w rytualnym przestrzeganiu prawa. Młode wino (Duch Święty) rozrywa (wysadza) to, co stare. Jak nie da się pogodzić wody z ogniem, tak nie można żyć w Duchu Świętym i jednocześnie być przywiązanym do „starego” życia. Najlepszym mieszkaniem dla Ducha Świętego (wino) jest moje nowe serce.

Panie, proszę Cię o łaskę nowego życia w Duchu Świętym.

niedziela, 20 stycznia 2013

Testament Matki

„Była tam Matka Jezusa.”
„Matka Jezusa mówi da Niego: Nie mają już wina".
„Matka Jego powiedziała do sług: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”.


Maryja jest obecna wszędzie tam, gdzie znajduje się Jej Syn.
Z matczyną troską czuwa nad naszą drogą za Jezusem.
Od razu reaguje, gdy zaczyna nam brakować wewnętrznego pokoju i radości, wypływających z autentycznego życia Dobrą Nowiną.

Maryja pokazuje Jezusowi wodę oczyszczającej nas codzienności.
Wodę naszych starań i wysiłków, którą gromadzimy w kamiennych stągwiach Dekalogu.
Pełnienie dobrych uczynków wynikających z Prawa nie wystarcza do pełnego szczęścia.
Dopiero Jezus swoją mocą zamienia kamień w bijące serca i wodę w olśniewającą czystość.

Mama Jezusa zna sekret świętości, dlatego mówi: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”.
To są Jej ostatnie słowa, które zostały zapisane w Ewangelii.
To testament Matki dla jej dzieci.

sobota, 19 stycznia 2013

"Upadłeś, człowieku, to wstawaj. Ale skoro chcesz leżeć, to nie gadaj, że fruwasz".
                                                                                                                     Franciszek Kucharczak

Zacznijmy od słuchania...

     Po raz kolejny w tym tygodniu możemy zobaczyć Jezusa nauczającego z mocą, za którym ciągną spragnione prawdy tłumy. Jego słowa sprawiają, że otwierają się serca słuchających, wyzwalają ukryte pragnienia czystości i wolności. 

     Pierwsi uczniowie, opętany, teściowa Piotra, trędowaty, paralityk i wielu innych chorych i udręczonych zostało uzdrowionych dzięki temu, że uwierzyli słuchając Słowa. 

     Tak wiele mamy potrzeb i pragnień, o których nieustannie przypominamy Jezusowi. Czasem nawet wydaje się nam, że Pan o nas zapomniał. 

     Niestety to my nie pamiętamy, że podstawowym warunkiem do zaistnienia cudu jest to abyśmy uwierzyli. 
 
     Trzeba sobie szczerze odpowiedzieć na pytanie: czy z należytym zaangażowaniem codziennie wsłuchuję się w to, co Jezus do mnie mówi, chociażby poprzez codzienną Ewangelię? 

     Często bywa tak, że gdzieś w środku pragniemy zmiany naszego życia. Zdajemy sobie sprawę, że tak naprawdę wegetujemy. Jednak sami o własnych siłach nie potrafimy się zmienić. 

     Myślę, że podobną sytuację przeżywał celnik Mateusz z dzisiejszej Ewangelii. Znienawidzony przez swoich, pogardzany przez obcych, siedzi przy stole, na którym układa i podlicza słupki pieniędzy. Marzy o prawdziwym szczęściu i miłości ale nie wie jak zmienić swoją obecną sytuację. Z pomocą dopiero przychodzi Jezus, którego spojrzenie uwalnia jego skrępowane serce. 

     On wstał od bankierskiego stołu. Zmartwychwstał do nowego życia. 

     Zacznijmy od słuchania… 

piątek, 18 stycznia 2013

Prawdziwi przyjaciele

     Jezus ponownie przychodzi do Kafarnaum. Naucza w domu Piotra, który staje się obrazem wspólnoty Kościoła. To właśnie tam gdzie jest Piotr głoszona jest Boża nauka i dokonują się potwierdzające cuda.

     Słowa Zbawiciela przyciągają tłumy, poruszają serca, dają do myślenia. Jednak nie każdy może sam o własnych siłach przyjść. Paralityka przynoszą przyjaciele, którym bardzo zależy na jego uzdrowieniu. Dlatego uciekają się do przemyślnego sposobu by umożliwić mu spotkanie z Jezusem: odkrywają dach i przez otwór spuszczają chorego przed samego Zbawcę. W ten sposób znalazł się najbliżej.

     Paraliż. Bezwład totalny. Bezruch. A przecież człowiek jest stworzony by pielgrzymować do nieba.

     Grzech jest jak gangrena, która szybko zajmuje całe ciało, skutkiem czego jest śmierć. Dlatego Pan najpierw odpuszcza grzechy, a następnie dopiero uzdrawia ciało.

  1. Czy pamiętam o tych wszystkich, którzy sami nie są w stanie przyjść do Zbawiciela? Co konkretnie robię, by ich przynieść przed Chrystusa? 
  2. Co mnie paraliżuje i utrudnia moje pójście za Chrystusem? 
  3. Podziękuję za osoby, które pomagają mi być blisko Pana.

czwartek, 17 stycznia 2013

Terapia antygrzechowa

     Być chorym na trąd to jedno z największych nieszczęść jakie mogło spotkać człowieka. Trędowaci musieli przebywać w miejscach odosobnionych. W celu ostrzeżenia i uniknięcia przypadkowego spotkania ze zdrowymi, musieli chodzić w podartym ubraniu, z włosami rozpuszczonymi i z zasłoniętą brodą, oraz wołać: „Uciekać! Nieczysty! Uciekać! Nie dotykać!” 

     Zainfekowana przez grzech tkanka duszy ulega zepsuciu i deformacji. Grzesznik w miarę upływu czasu zatraca umiejętność normalnego funkcjonowania. Odgradza się od innych, izoluje. Opuszcza i unika miejsc, gdzie mógłby spotkać się z miłością. Często stan serca ujawnia się w wyglądzie zewnętrznym, mimice, gestach itp. Depresja?

     Chorzy na trąd często nie odczuwają bólu gnijącego ciała. Sami przez nieuwagę zadają sobie ból. Podobnie grzesznik nie zauważa jak grzech go niszczy. 

     Co mógł zrobić trędowaty w czasach biblijnych? Chyba nic. Wyzdrowienia zdarzały się niezwykle rzadko. Chory czekał na śmierć. Był umarły już za życia. Straszne! 

     Co ja mogę zrobić gdy zarażę się trądem grzechu? Sam na pewno sobie nie poradzę. Pozostaje upaść na kolana i błagać o oczyszczenie. To najlepsza terapia. 

***
Terapia (w skrócie): 

  1. Przyznać się przed sobą samym do choroby, którą wywołała infekcja grzechem. 
  2. Podjąć decyzję pójścia do Boskiego Lekarza (ewangeliczny trędowaty musiał wykazać się nie lada odwagą, by narażając własne życie, udać się do Jezusa – proces ten trwa nieraz wiele lat). 
  3. Mieć odwagę - w pełnym zaufaniu - pokazać Zbawicielowi swoją chorą duszę. 
  4. Być wytrwałym w proszeniu o oczyszczenie. Lekarstwem jest pokora i skrucha. 
  5. Nie zapomnieć podziękować.
  6. Kategorycznie unikać ponownego zarażenia.

wtorek, 15 stycznia 2013

Zamrożona miłość

Piotr będąc u boku Jezusa nie zapomina o swoich najbliższych.
Zaprasza Zbawiciela do swojego domu, gdzie znajduje się cierpiąca teściowa.
Leży w gorączce niezdolna do służby, zmuszona by inni jej usługiwali.

Jezus z miłością podchodzi do chorej.
Staje wobec ludzkiego bezwładu, niemożności czynienia dobra.
Chwyta za dłoń, która stworzona jest do dawania. Podnosi.

Co jest moją gorączką, która sprawia, że leżę bez ruchu, niezdolny do miłości?
Pozwolę Jezusowi podejść do siebie, poproszę by pomógł mi powstać, wyciągnę rękę.
Pan pokona ogień gorączki bym mógł na nowo być Jego sługą.

[Jaka bardzo wdzięczna musiała być żona św. Piotra…]


***

Panie. moja miłość zamarzła.
Zesztywniały leżę na łożu egoizmu.
Nie potrafię wstać i służyć.
Zamykam się w bólu skupiając się na sobie.

A Ty podchodzisz tak blisko.
Podpierasz i pokazujesz niebo.
Bierzesz moje sparaliżowane serce..

***

W tej pełnej czułości i delikatności scenie dostrzegam miłość, którą Syn ma do Matki.

Milcz!

Jezus przychodzi do Kafarnaum – „domu pocieszenia”.
By uciszyć Hałasującego, który niszczy człowieka.

Nieczysty – dotknięty śmiercią, umierający powoli.
Z powodu grzechu, który śmiertelnym jadem rani serce.

„Milcz i wyjdź z niego!” – woła z mocą Zbawiciel.
Pragnie, aby człowiek został pocieszony i ukojony.

Po szamotaninie i krzykach nadszedł pokój.
Milczenie – cisza otwierająca na Boski porządek.

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Bóg nas słucha i bierze na serio

   Bóg może kontaktować się z nami lub my możemy kontaktować się z Nim. Kiedy my zaczynamy modlitwę zawsze musimy mieć świadomość tego, że On słyszy i bierze na serio to, co do Niego mówimy. Bez tej świadomości modlitwa nie istnieje.

     Modlitewne skupienie polega na koncentracji uwagi na tej świadomości faktu, że Bóg mnie widzi i słucha.

   Modlitwa, czyli umiejętność słuchania Boga, jest czasem nabierania pewności co do woli Boga, którą trzeba wykonać. Ta zaś pewność stanowi podstawowy warunek życia w wierze.

   W doskonaleniu modlitwy najważniejsze jest opanowanie sztuki słuchania Boga, bo dopiero wówczas modlitwa staje się wzajemną komunikacją, a nie monologiem.

Staniek

Czy słyszysz? Czy widzisz?


„[…] Jezus przyszedł do Galilei i głosił Ewangelię Bożą”. Mk 1, 14


Galilea jest synonimem codzienności.

Jezus wchodzi w świat mojej codzienności.
Widzi to, kim jestem i co robię – teraz.

Naucza. Mówi o sensie, szczęściu i miłości.
Słowa Dobrej (Nieszkodliwej) Nowiny.

Przyszedł – do mnie.
Mówi – do mnie.

Jest tu. Słyszysz? Widzisz?
Przepraszam, nie zauważyłem.