wtorek, 25 lutego 2014

Umrzeć by żyć (Mk 9, 30-32)

Jezus z uczniami wędruje przez Galileę. Jest to kraina gdzie leży Nazaret – miejsce Jego dzieciństwa i młodości, miejsce domu rodzinnego, w którym mieszka Matka.

Galilea to synonim naszej codzienności i zwyczajności. To właśnie w tę rzeczywistość naszego życia chce wejść Jezus. Chce odwiedzić wszystkie miejsca potrzebujące uporządkowania i uzdrowienia. Czy pozwalam Mu aby “wszedł pod mój dach”?

Mistrz nie szuka sławy i rozgłosu. Chce pozostać niezauważony, by czas poświęcić swoim uczniom. Czy mam czas (ja!) dla Jezusa?

Podczas jednej z braterskich rozmów Nauczyciel mówi o tym, że zostanie zdradzony, zabity i że zmartwychwstanie. Dzisiaj już wiemy, że taka sama droga dotyczy także nas – Jego uczniów.

Czyż moje ziemskie życie - w jakimś stopniu - nie jest zależne od innych ludzi, którzy nieraz okazują się moimi nieprzyjaciółmi?

Czyż nie umieram codziennie w wyniku ciosów poniesionych w walce o miłość?

A zmartwychwstanie? Czy pamiętam o nim z nadzieją?

Uczniowie nie rozumieli i bali się pytać Jezusa. My też może nie rozumiemy tego, co się wokół nas i w nas dzieje. A czy pytamy Chrystusa o wyjaśnienie?

***

Uczeń Jezusa: jest wydawany w ręce ludzi (posłuszeństwo), zabijany (powtórne narodzenie) i zmartwychwstaje (zwycięstwo miłości).

poniedziałek, 24 lutego 2014

Niemy duch (Mk 9, 14-29)

„O czym dyskutujecie?” – pyta Jezus? Chce bym skonkretyzował i przedstawił problem, z którym się borykam.

Jaki nieustanny dialog prowadzę w sercu? O czym nieustannie myślę? Czego pragnę? Czy to możliwe, że zostanę wysłuchany? Czy coś się może zmienić?

I muszę przyznać, że jestem opętany. Zawładnął mną duch niemy. Nie potrafię otworzyć ust i serca na Ciebie. Zamknąłem się na dialog. Pozostała pełna bólu tęsknota.

Brak relacji z Tobą rzuca mną i trzęsie. Wewnętrzny gniew i rozpacz rosną jak piana. Trzęsę się cały i zastygam w niemocy. Zasypiam i szybko się budzę.

Samotność. Ciemność. Pustka.

Ty, Panie znasz rozwiązanie. Mówisz do mnie: „Nie wierzysz mi!” Zgadzam się. Nie wierzę…

Stoję przed murem, zimnym i grubym. Wiem, że go nie pokonam.

Nie wierzę.

W chwili przytomności, resztką sił wołam:

„Wierzę, uzdrów mnie z mojej niewiary!” – krzyczę. „Uzdrów mnie!”.

I wciąż na nowo muszę uczyć się mówić, by opanować język Królestwa Bożego.

wtorek, 18 lutego 2014

Zakwaszenie (Mk 8, 14-21)

     Uczniowie zapomnieli wziąć ze sobą chleba. Obawiają się głodu. Bardzo szybko zapomnieli o cudzie rozmnożenia chleba, którego wcześniej byli świadkami. Ich niewiara była jeszcze większa: ich ślepota sprawiła, że nie dostrzegali obecności „Tego, który jest Chlebem Żywym”.

     Jezus natomiast przestrzega ich przed „kwasem faryzeuszów i kwasem Heroda”. Co ma na myśli? Faryzeusze są symbolem kwasu fałszywej pobożności polegającej na suchym przestrzeganiu przepisów prawa, a Herod jest symbolem zatrucia władzą i chęcią posiadania. Kwas to trucizna, która zabija chleb - także Chleb Żywy!

     Jaki jest stopień „zakwaszenia” mojego serca?

     Ile w nim formalnej pobożności, chęci panowania i posiadania?

poniedziałek, 17 lutego 2014

Znak jest jeden: Eucharystia (Mk 8, 11-13)


      Przychodząc na Eucharystię stajemy się świadkami największego cudu (znaku): chleb i wino stają się Ciałem i Krwią Jezusa. Przeistoczenie dzieje się naprawdę, mimo iż nasze oczy nadal widzą chleb i wino. Tutaj jest miejsce na wiarę. Ona pozwala mi przekroczyć granicę materii, aby wejść w świat nadprzyrodzony.
     Jaki cud Jezus musiałby uczynić aby człowiek uwierzył? Widziałem wiele cudów. Czy przez to stałem się bardziej wierzący?

    Teraz rozumiem dlaczego Zbawiciel nie spełnił żądania faryzeuszy. Im żaden cud nie pomoże jeśli z pokorą nie otworzą oczu serca.

      Moje ślepe serce.
      Chciałbym widzieć cuda, ale po co?
      Z widza muszę stać się uczestnikiem. Pora na zaangażowaną miłość.
     Panie, „nie odpływaj na drugą stronę”.