sobota, 31 stycznia 2009

"Modlitwa jest czymś głęboko ludzkim, jej brak - czymś nieludzkim. Jeśli brak nam odniesienia do Boga, tracimy sens naszego istnienia. [...] Modlitwa to postawa życiowa, przenikająca wszystko wspólnota z Bogiem". W. Stinissen

niedziela, 18 stycznia 2009

Jak zostać uczniem Chrystusa?

Wydawałoby się, że jest to łatwe pytanie. Jednak, gdy przychodzi nam udzielić konkretnej odpowiedzi, mamy trudności.
Zostać księdzem lub zakonnicą?
Dużo się modlić?
Poszukajmy odpowiedzi na to pytanie.

Człowiek jest z natury istotą poszukującą: szczęścia, wiedzy, sensu, miłości.
Jeśli nie zatraci w sobie tego pragnienia, jeśli się nie zniechęci, nie podda, to jego trud z pewnością będzie nagrodzony.
Trzeba autentycznie pragnąć szczęścia.
Prawdziwego szczęścia, nie tego łatwego i płytkiego.
Nie można poddać się przeciętności.
Nie można zadowalać się łatwymi i szybkimi odpowiedziami.

Spójrzmy na Andrzeja i Jana – oni szczerze szukali.
Byli prostymi rybakami. Oprócz swoich codziennych zajęć znajdowali czas aby szukać, słuchać.
Jak wszyscy Izraelici, wypatrywali obiecanego Zbawiciela, ale tylko nieliczni rozpoznali Go w osobie Jezusa.
Wśród nich byli Andrzej i Jan.

Misja Jana Chrzciciela dobiega końca.
Ochrzcił Jezusa, a dzisiaj, razem ze swoimi uczniami, wśród których był Andrzej i Jan, stoi nad brzegiem Jordanu – rzeką oczyszczenia, rzeką prawdy o człowieku.
I oto Jezus po raz drugi przychodzi nad Jordan, prawdopodobnie po czterdziestodniowym poście.
Widzi go Jan Chrzciciel i mówi: „Oto Baranek Boży”.
Wskazuje na tego, który ma być złożony w ofierze za nas, za nasz grzech.
Wskazuje na tego, o którym mówił Izajasz i Jeremiasz, że Mesjasz będzie cierpiał „jak baranek na rzeź prowadzony” (Iz 53,7).

Dopóki istniała świątynia w Jerozolimie, codziennie rano i wieczorem w ofierze składany był właśnie baranek. W ten sposób, zgodnie z życzeniem Boga, naród wybrany oddawał Stwórcy należną chwałę i cześć.

Uważni na słowo, Andrzej i Jan, usłyszeli Jana Chrzciciela, który niejako przedstawił im oczekiwanego Mesjasza.
Jan Chrzciciel jest świadkiem.
Aby pójść za Jezusem trzeba usłyszeć głos świadka.
Świadek, to nie ten, kto coś wie o Jezusie, coś o Nim przeczytał ale to ten, kto się z Nim spotkał – naprawdę spotkał!

Andrzej i Jan „poszli za Jezusem”.
Co to znaczy iść za Jezusem?
To znaczy stać się Jego uczniem.
Porzucić to, co uniemożliwia mi pójść za Nim.
Porzucić nieraz niewłaściwe więzy rodzinne.
Przedkładać Jezusa ponad inne sprawy i obowiązki.
Wziąć swój krzyż.
Doświadczać Jego mocy i uzdrowienia.
Wyrzec się ziemskich skarbów na rzecz skarbów w niebie.

Andrzej i Jan idą za Chrystusem.
Może na początku z nieśmiałością, jak dzieci, które boją się obcego.
Jednak są wytrwali.
Jezus odwraca się i widzi, że idą za Nim.
Stąd płynie dla nas nauka, że Jezus dostrzega każdego, kto chce pójść za Nim.
Pragnienie szukania Jezusa, kroczenia za Nim i bycia Jego uczniem znajduje natychmiastową reakcję z Jego strony.
To Jezus rozpoczyna dialog z tymi, którzy chcą za Nim iść.

„Czego szukacie?” – pada pytanie.
Nie należy ono do banalnych.
Czyżby owo pytanie było twarde, zniechęcające?
Nie – ono osadza nas w rzeczywistości.
Trzeba sobie odpowiedzieć na fundamentalne pytania:
Dlaczego chcę iść za Jezusem?
Po co to robię?
Czego szukam w tej relacji z Nim?
Czego oczekuję?
Jest to pytanie o motywację;
Dlaczego chcesz swoje życie przeżyć z Jezusem?
Dlaczego zawierasz sakrament małżeństwa a nie związek cywilny?
Dlaczego codziennie klękasz do modlitwy?
Dlaczego w każdą niedzielę przychodzisz na Eucharystię?

Czego szukasz?
W ewangeliach mamy opisy wielu, którzy chodzili za Jezusem lecz ostatecznie nie uwierzyli w Niego:
„Kogo szukacie?” – pytał swoich wrogów w Ogrójcu.
„Kogo szukasz?”- pytał w ogrodzie Marię Magdalenę.
Szukam Jezusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego.

Każde prawdziwe poszukiwanie szczęścia, miłości, pokoju, radości, przyjaźni – jest w ostatecznym rozrachunku poszukiwaniem tej Jedynej Osoby, którą jest Jezus, osoby, która może dać nam to, czego szukamy.

„Gdzie mieszkasz?” – jest to pytanie o dom, pochodzenie.
Inaczej mówiąc „Kim jesteś?, Jakim jesteś?”.
Jak wygląda Twój dom?
Chcemy poznać twoich najbliższych: Ojca, Matkę.
Chcemy wiedzieć, gdzie możemy Cię szukać.
Chcemy wiedzieć, gdzie będziemy mogli Cię spotkać?

Nie wystarczy iść za Jezusem, ale w tym postępowaniu za Nim potrzeba pragnienia spotkania z Nim, potrzeba szukania z Nim autentycznej relacji.

„Chodźcie, a zobaczycie”.
Jezus daje się rozpoznać, tym którzy nie zatrzymują się w drodze za Nim.
Zaprasza szukającego: „Chodź i zobacz”.
"Pokażę ci mój dom, moich najbliższych.
będziesz moim gościem".

Jezus na ziemi nie ma swojego domu (Mt 8,20), Jego domem jest Dom Ojca, a więc tam Jezus zaprasza swoich uczniów.
On chce byśmy osobiście przekonali się o tym, kim On jest.
Jest to konieczne, aby zostać Jego uczniem.

Ci, którzy doświadczyli, kim jest Jezus, przejmują Jego sposób działania.
Filip, zachęcając Natanaela do spotkania z Jezusem i wiary w Niego, posługuje się tym samym zwrotem „Chodź i zobacz”.
”Poszli i zobaczyli”­ …– nie da się zobaczyć, kim jest Jezus nie idąc za Nim, nie stając się Jego uczniem.

Jezus nie ma swojego domu.
Pozostawanie u Niego jest trwaniem w Jego nauce, posiadaniem tego samego domu – czyli domu Ojca.
Każdy uczeń potrzebuje osobistego doświadczenia tej rzeczywistości.
Zapraszam i ja dzisiaj Ciebie: „Chodź i zobacz”.

wtorek, 6 stycznia 2009

7 km

Podróż perskich uczonych i kapłanów zarazem (bo nimi są mędrcy z dzisiejszej Ewangelii) może być obrazem naszej podróży w poszukiwaniu autentycznej wiary.
Od momentu chrztu świetego nieustannie wędrujemy by odnaleźć pełnię i głębię naszego chrześcijaństwa.
Żmudne poszukiwania mędrców doprowadziły ich do świętego miasta – Jeruzalem. My także chcielibyśmy odnaleźć Boga w świętym mieście Jeruzalem - Kościele.
Razem z mędrcami pytamy: „Gdzie jest?” „Gdzie mogę znaleźć Króla?”
Magów prowadziła gwiazda, która symbolizuje rozumowe poszukiwania.
A co mnie prowadzi do Boga?
Co mnie motywuje by Go szukać?
Świadectwo tych, którzy Go spotkali? Cierpienie? Przeczucie szczęścia?

Mędrcy nie obawiali się wyruszyć ze swoich domów, nie bali się porzucić swoich pracowni, nie bali się wyruszyć w nieznane. Czy mieli pewność, że osiągną cel? Na pewno nie. Ryzykowali!

Warto postawić sobie pytanie: Czy ja mam odwagę wyruszyć w podróż na poszukiwanie Boga? Czy może życie w tzw. katolickich przyzwyczajeniach i stereotypach wystarcza mi?

W Jerozolimie, która wciąż oczekiwała na Mesjasza, dzieje się rzecz niezwykła: arcykapłani i uczeni ludu nic nie wiedzą o narodzinach Jezusa! Znają Pisma, znają proroctwa ale nie wiedzą, że zaledwie siedem kilometrów stamtąd narodził się oczekiwany Mesjasz!
Może podobnie jest z nami?
Znamy Ewangelie, chodzimy (nie uczestniczymy) na msze, przyjmujemy księdza po kolędzie, święcimy kiełbaskę w Wielką Sobotę, a nie zdajemy sobie sprawy, że nasz poszukiwany Bóg jest tak blisko nas, tuż obok!

On nie znajduje się we władzy, czego symbolem jest Herod, nie znajduje się w teorii, której symbolem są uczeni ludu.
Jezusa znajdziemy poza władzą, poza bogactwem, poza wszelkimi wielkościami tego świata.
Jezusa odnajdziemy w ubóstwie, posłuszeństwie, czystości.

Gdy mędrcy „weszli do domu i zobaczyli Dziecię Matką Jego, Maryją; padli na twarz i oddali Mu pokłon”.
Z chwilą, gdy osiągają cel swojej wędrówki, rozpoczyna się dla nich duchowa droga, o której mówił papież Benedykt XVI do młodych w Kolonii: "Zewnętrzna droga tych ludzi dobiegła końca. Byli u celu. W tym jednak miejscu zaczyna się dla nich nowa droga, pielgrzymka wewnętrzna, która odmienia całe ich życie. (...) Nowy Król, któremu oddali pokłon, odbiegał bardzo od ich oczekiwań. Dlatego musieli się nauczyć, że Bóg jest inny od tego, jak Go sobie zwykle wyobrażamy. Tu zaczęła się ich droga wewnętrzna. Zaczęła się w tej samej chwili, gdy oddali pokłon temu Dziecięciu i rozpoznali w Nim obiecanego Króla. Ale do tych radosnych gestów mieli oni jeszcze dojść wewnętrznie. Musieli zmienić swoje zdanie o władzy, Bogu i człowieku, a uczyniwszy to, musieli także sami się zmienić. Widzieli teraz, że władza Boga jest inna od władzy możnych tego świata. Sposób działania Boga jest inny, niż sobie to wyobrażamy i chcielibyśmy także Jemu narzucić. Na tym świecie Bóg nie konkuruje z ziemskimi formami władzy. Nie przeciwstawia swoich zastępów innym zastępom. Jezusowi w Ogrodzie Oliwnym Bóg nie posyła dwunastu legionów aniołów, aby Mu pomogły (por. Mt 26,53). Hałaśliwej i despotycznej władzy tego świata przeciwstawia On bezbronną władzę miłości, która na Krzyżu - a potem wciąż od nowa w dziejach - przegrywa, a mimo to stanowi coś nowego, boskiego, co opiera się niesprawiedliwości i ustanawia Królestwo Boże. Bóg jest inny - teraz to widzą. A to znaczy, że teraz oni także muszą się stać inni, muszą nauczyć się stylu Boga Przyszli, by służyć temu Królowi, by wzorować swój majestat na Jego majestacie. Taki był sens ich pokłonu, ich adoracji. (Czuwanie modlitewne 20 sierpnia 2005).

Warto dzisiaj spojrzeć na swoją własną drogę wiary.
Jakimi etapami prowadził mnie Bóg do spotkania z Jezusem?
Czy pamiętam moment wejścia do Domu i osobistego aktu oddania całego swojego życia w darze Jezusowi?
Jakie owoce tamtego wydarzenia widzę u siebie dzisiaj?
Wielu chrześcijan zdaje się podążać drogą wprost odwrotną do drogi Mędrców: poznawszy już Jezusa odchodzą od Niego szukając duchowych doświadczeń i mądrości w pogańskich religiach, magii, horoskopach, wschodnim okultyzmie.
W jakimś sensie powracają na Wschód odwracając się od prawdziwej Światłości świata...

Jak wygląda moja osobista droga wiary: idę naprzód, czy się cofam?

niedziela, 4 stycznia 2009

Początek

Aby samolot mógł wzbić się w kierunku nieba, a później bezpiecznie wylądować u celu podróży, musi być odpowiednio przygotowany. Nie chodzi tu tylko o pełny zbiornik paliwa, ale o każdy, choćby najmniejszy, szczegół, by zlekceważony nie był przyczyną katastrofy.

Podobnie jest w życiu. Aby nasze przedsięwzięcia osiągnęły pożądany skutek, muszą być odpowiednio wcześniej dobrze przemyślane. Wtedy skupiamy się nie tylko na celu, ale zastanawiamy się także nad tym jak go osiągnąć. Dlatego oceniamy nasze możliwości i siły, planujemy, by - jak mówi Ewangelia - nie wybudować domu na piasku.

Najważniejszy jest początek.
Im więcej czasu i sił poświęcisz na dobre i solidne przygotowanie, tym szybciej osiągniesz cel.
Ile razy przytrafiło ci się czytać instrukcję obsługi, gdy dana rzecz nie nadawała się już do użycia?
Ile razy żałowałeś nieprzemyślanych słów?
Ile łez popłynęło z twoich oczu bo źle wybrałeś?

Wiemy jak ważną i kluczową sprawą jest dobrze wystartować. Niestety często zdarza się, że nasze życie jest „niepoukładane”, jest w nim chaos i bałagan. Media krzyczą: „Żyj chwilą”, „Bądź spontaniczny”, "Bież i używaj, to dobre i przyjemne" i tak niektórzy żyją. Żyją jak im szatan zagra i zaśpiewa, czyli zareklamuje.
Bezmyślnie, czyli bez myślenia, bez myśli, bez planu, bez porządku.
Bez porządku na początku – za to z bałaganem na końcu!!!

Tak więc zwróćmy uwagę na początek jako na fundament. Zobaczmy jak ważne są początki.
Jeśli nie zostanę z miłością przyjęty i powitany na tym świecie, to moje dalsze losy upływają pod znakiem lęku.
Jeśli nie nauczę się kochać, to zamknę się w skorupie samowystarczalności.

Wiemy jak ważne są pierwsze dni w przedszkolu, w szkole, pierwsze chwile spotkań chłopaka z dziewczyną, rozmowa kwalifikacyjna by dostać pracę. Mówi się, że połowa sukcesu to dobrze zacząć.

Na początku każdego porozumienia jest odezwanie się do kogoś. Musi zatem zaistnieć wzajemna komunikacja. Bez tego działam sam, działa moje ego.

Jeśli dziecko po urodzeniu nie miałoby kontaktu z matką – umarłoby.
Gdybyś pewnego dnia nie puścił oczka do swojej żony, nie bylibyście dzisiaj małżeństwem.
Gdyby rodzice nie przynieśliby cię do chrztu i nie wychowali w wierze to nie byłbyś katolikiem.
Świat zaistniał dzięki słowu Boga. Ja istnieję ponieważ Bóg mnie zaplanował, chciał mnie. Stwórca działa przez Słowo, czyli swojego Syna Jezusa. Nazywamy Go Pośrednikiem, gdyż przez Niego „wszystko się stało, co się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało”.

Przez Pośrednika wszystko wydarza się w moim życiu. Muszę podjąć z Nim dialog. Jeśli tego nie zrobię, to nie dziwmy się, że osamotnienie doprowadzi mnie do rozpaczy.

Dlatego na początku mojego dnia powinno być Słowo Boga. Muszę z Nim porozmawiać.
Nikt nie może powiedzieć, że spotkał Jezusa, kto nie pozwolił Mu przemówić do serca przez Biblię.

Jeśli chcę być przyjacielem Jezusa, muszę się z Nim spotkać.
Kiedy otwieram twarde okładki Pisma Świętego, w tym samym momencie Bóg otwiera twarde bramy mojej duszy i wkracza w moje życie.

Zanim Bóg uporządkował swoim słowem świat, panował chaos.
Może twoje życie też jest chaosem.
Próbowałeś je naprawiać i nic z tego nie wyszło, bo zapomniałeś o tym, by na początku było przemawianie Boga.

Otwórz Biblię – i daj szansę Bogu, by stworzył cię na nowo!
Mówisz, że to trudna Księga. Owszem, ale w miarę obcowania z nią, ze Słowem staje się jaśniejsza, bliższa. Staje się przyjacielem.

Jak każda miłość potrzebuje czasu i ciepła by mogła wzrastać.
Bez spotkania, bez rozmowy nie ma porozumienia, nie ma wzrostu.
Bez spotkania ze Słowem Boga, które jest życiem, nie urosnę, nie przyniosę plonu.
Gdy w naszych relacjach zaczynają się ciche dni, złośliwe uwagi, to znaczy, że nie umiemy się dogadać.
Czy umiesz dogadać się z Panem Bogiem?

Może nadszedł czas byś wrócił do źródła?
Człowiek, który się pogubi wraca do punktu wyjścia. Szuka początku.
W każdym z nas jest tęsknota za Bogiem. Jej centrum jest dusza, która do Niego należy, i w której On mieszka. Ponieważ to On jest Alfą. On jest początkiem. On jest punktem wyjścia. On jest fundamentem.

Warto zacząć od najprostszych rzeczy:
- od znaku krzyża gdy rozpoczynasz dzień;
- od wezwania Ducha Świętego przed nauką;
- od dziękczynienia gdy zasiadasz do posiłku;
- od modlitwy do św. Krzysztofa przed podróżą;
- od:
Ojcze, Tobie zawierzam, rób ze mną co chcesz. Cokolwiek ze mną zrobisz, dziękuję Ci. Jestem gotów na wszystko, wszystko przyjmuję. Tylko niech Twoja wola we mnie się stanie i we wszystkim coś stworzył; niczego innego nie pragnę, Boże mój. Moje życie składam w Twoje ręce, daję je Tobie, Boże mój, całą miłością mojego serca, ponieważ kocham Cię, i pragnę Tego, by móc oddać się Tobie, by zawierzyć siebie Twym rękom bez zastrzeżeń w nieskończonym zaufaniu, bo Ty jesteś mym Ojcem.

brat Karol de Foucauld