czwartek, 25 grudnia 2008

Jaki jest mój Bóg?

Jaki jest mój Bóg?

Mój Bóg mówi, komunikuje się ze mną.
Pragnie nie tylko ze mną rozmawiać, co przede wszystkim być. Mój Bóg jest Słowem – Logosem, tym który wyraża się.
Bóg, który nie mówi, Bóg bez-Słowny, nie jest Bogiem. Słowo, które nie jest Bogiem, niczego nie dokonuje. Boga możemy dostrzec, „usłyszeć”, w Jego działaniu: „I rzekł Bóg: Niech będzie światłość” (Rz 1,3), „I nazwał Bóg światłość dniem” (Rdz 1,5).

„Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało”.
„Panie, możemy porozmawiać? Nie umiem z Tobą być. Nie potrafię Cię kochać. Nie wiem jak się zachować. Boję się”.
„Moje dziecko, usiądź, nie bój się, „w miłości nie ma lęku”. Bądź ze Mną. Popatrz na Mnie. Chodź, opowiedz mi jak beze mnie jest”.
Mój Bóg jest życiem, dającym istnienie.
Bóg słowem stworzył mnie. Nim przyszedłem na ziemię, byłem w dłoniach Ojca. Malutkie dzieci jeszcze pamiętają zapach i ciepło Boga.
Żyjący podtrzymuje wszystko w istnieniu. On pragnie bym żył, daje mi to czego potrzebuję – jest Ojcem.
Życie prawdziwe to nie tylko życie ciała, ale przede wszystkim ducha. Życie na maksa jest życiem w Bogu i z Bogiem. We mnie jest życie – mam duszę, prawdziwą, piękną.

„Jak łania pragnie wody ze strumienia, tak dusza moja pragnie Boga żywego”.
Na Uczcie Eucharystycznej, Bóg karmi mnie swoim Ciałem, daje mi siebie bym miał siłę walczyć z pokusami, ze złem, bym mógł trwać w łasce, czyli przyjaźni z Bogiem.
Jeśli moja dusza cierpi głód staję się słaby, umieram.
Mój Bóg jest światłością.
„[…] a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła”.
Ciemności duchowe rodzą się z grzechu odrzucenia przyjaźni z Bogiem. Ciemność bierze mnie w niewolę i prowadzi do nicości, do życia w czeluści nędzy i rozpaczy. Ale jest Światłość, która jest zwycięstwem nad ciemnością. Szatan został pokonany mocą Słowa Boga – Jezusa.
Chrystus wydobywa mnie z ciemności grzechu i śmierci. Dziecko Boga, ja, potrzebuję Światłości, która daje mi ciepło, bezpieczeństwo i stwarza warunki do wzrostu.
Świat ciemności, zbuntowany przeciw Bogu, jest niezdolny do przyjęcia światłości Słowa, ale nie jest też w stanie jej pokonać.
Światłość nie została ogarnięta (pokonana) przez ciemność.
Światłość jest naszą nadzieją, pozwala z zaufaniem przechodzić przez ciemne doliny naszego życia.
Mój Bóg, jest tym „który przychodzi” do swojej własności.
Własnością, domem Słowa, jest świat stworzony za Jego pośrednictwem. Ja jestem Jego domem, moja rodzina jest jego domem, moja wspólnota jest Jego domem. Czy przyjąłem Boga, czy otworzyłem Mu drzwi?

Dwie wersje zakończenia:
Pierwsza:
„Na świecie było Słowo […], lecz świat Go nie poznał. Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli”.
Nazywam się dzieckiem Boga, a Jego Syna, a mojego Brata, nie poznaję. Bóg jest tym, który przychodzi, jest darem – nie można Go kupić. Przyozdobiłem mój dom wszelkimi ozdobami, kupiłem nowy telewizor, moja lodówka jest pełna smakołyków, wystałem się w kolejkach do kasy, a nawet do konfesjonału. A mimo to, nie spotkałem się z Nowonarodzonym Zbawicielem.

Druga:
„Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego, którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili”.
„Zbawicielu: Nie zmarnowałem adwentu: czekałem na Ciebie. Naprawdę. Wołałem na roratach Marana Tha. Szukałem Cię czytając proroctwa o Twoim przyjściu. Pojednałem się z tymi, których skrzywdziłem. Starałem się posprzątać i upiększyć wnętrze mojego serca. Z wieloma rzeczami nie zdążyłem, ale proszę: Wejdź do mojego domu, mojej stajenki”
„Dziękuję Bracie. Dziękuję Siostro. Błogosławię wam. Chodź, opowiedź mi jak ze Mną jest”.
Życzę wam otwartych drzwi serca, by Jezus zawsze mógł wejść i czuć się jak w domu.