sobota, 18 października 2008

Kazanie polityczne

„Czy wolno płacić podatek Cezarowi czy nie?” Faryzeusze i zwolennicy Heroda zastawili doskonałą zasadzkę. Jeśli bowiem powie, aby nie płacić podatku, wyeliminowany zostanie przez Rzymian okupujących Palestynę. Jeśli powie, że trzeba płacić, znienawidzi Go naród, który oczekuje mesjasza „politycznego”, który weźmie w swe ręce władzę i wyzwoli naród od obcej okupacji.

Jezus sprzeciwia się takiemu postawieniu sprawy: "posługujecie się monetą Cezara, akceptujecie sytuację podbitego kraju, „oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara”, ale nie mieszajcie tego byle jak z waszą wiarą w Boga".

Jezus rozdziela zatem religię od polityki. Ale nie tak, jak to się często robi, dzieląc życie na dwie części: z jednej strony to co dla Cezara – polityka, a z drugiej, to co należy się Bogu – religia. I tutaj jest błąd, który wciąż na nawo jest popełniany: przez nas katolików nieświadomie, a przez przeciwników świadomie, bo wiedzą jaka jest siła takiego rozróżnienia.

Co jakiś czas słyszymy slogany o rozdziale Kościoła od państwa. Bzdura! Należy raczej mówić o współdziałaniu. Człowiek jest jednością, chociaż składa się z duszy i ciała. Jest otwarty na Boga, potrzebuje więc życia duchowego. Jednocześnie funkcjonuje w społeczności, zatem potrzebuje państwa. Rozdzielając Kościół od państwa należałoby przekroić człowieka na pół – głupie i w dodatku makabryczne.

Zobrazujmy to przykładem z dzisiejszej Ewangelii. Spór toczy się o podatek. Po tylu wiekach myślenie o podatkach powoduje niezmiennie zaciskanie się pięści Czym więc jest podatek w swoim założeniu? Jaka jest jego filozofia? Czy po to został wymyślony, aby przeciętny obywatel na dziesięć sposobów wyobrażał sobie, jak przejeżdża walcem po swoim urzędzie skarbowym?

Podatek to obowiązkowe świadczenie materialne. Pobiera go państwo, aby pokryć swoje wydatki. W tej definicji nie ma krzywdy wyrządzanej człowiekowi. Jest sprawiedliwość i zdrowy rozsądek. Cóż to za patriotyzm, w którym nie postrzegam państwa jako instytucji społecznej, która w pierwszej kolejności mnie obdarowuje?

Faryzeusze szukają dziury w całym. Ich perfidia polega na tym, iż doskonale zdają sobie sprawę, że problem jest sztuczny. Chodzi o domniemaną sprzeczność między porządkiem Boskim i ludzkim, nadprzyrodzonym i doczesnym, religijnym i politycznym.

Zastanówmy się. Żyjemy w świecie stworzonym i kierowanym przez Boga. Tak zwana nasza rzeczywistość (ziemska) jest poddana rzeczywistości Bożej. „Oddajcie Bogu to, co należy do Boga”. Te słowa mówią nam: zobaczcie, że wszystko w waszym życiu ma związek z Bogiem. Bóg ma uniwersalne prawo wglądu. Trzeba więc „oddać Bogu”, zarówno w polityce, jak i we wszystkim, to co robimy. Ponieważ w całkowitej rzeczywistości Bożej zawarte są nasze ludzkie rzeczywistości, w których możemy praktykować naszą wolność: życie osobiste, rodzina, firma, społeczeństwo, niemożliwe jest oderwanie tego wszystkiego od Boga.

Tutaj istnieją dwie pokusy. Jedni angażują autorytet Boga umieszczając Go pośród argumentów wyborczych albo w politycznych upodobaniach, mówiąc, że jedynie takie a takie postępowanie polityczne jest chrześcijańskie. Bóg nie znajduje się ani po prawej, ani po lewej stronie. On jest Prawdą!

Drugiej pokusie ulegają ci, którzy szukają schronienia u Boga i unikają wszelkiego zaangażowania w życie społeczne. Ale w ten sposób uchylamy się od obowiązku miłości bliźniego, ponieważ w dużej mierze właśnie poprzez działalność polityczną dokonuje się wzrost sprawiedliwości społecznej i jakości życia. Grzanie się we własnym ciepełku, odmawianie pacierzy i pozostawienie kraju własnemu biegowi nie jest żadną pobożnością, ale po prostu egoizmem.

Jako chrześcijanin mam obowiązek wziąć odpowiedzialność za moją rodzinę, która żyje w społeczeństwie. Bardzo bolesne są słowa typu: "Mam dość tego chorego kraju, tutaj nie da się żyć. Wyjeżdżam".

Jakbym gdzieś słyszał podobne: Mam dość pierwszej żony. "Idę poszukać sobie drugiej bo ta jest taka niereformowalna" itd. Brak odpowiedzialności i zaangażowania!

Wielu ludzi wycofuje się z życia społecznego (politycznego) mówiąc, co ja będę głosował, nic to nie zmieni i tak będą kraść i robić po swojemu. Owszem będą ale tylko wtedy gdy im na to pozwolisz. To ty decydujesz kto zasiada na tzw. stołku sejmowym, czy prezydenckim. Jak możesz narzekać, że w Polsce jest źle gdy ty nic nie zrobiłeś by było lepiej?! Czy gdy nastaje czas wyborów uczciwie badasz kandydatów, na których głosujesz? Czy sprawdzasz jak głosowali w sejmie, jak wyglądała ich dotychczasowa działalność, czy głosujesz na tego przystojnego z plakatu, czy głosujesz na złość teściowej, czy na chybił trafił? To my chcemy aby tacy a nie inni ludzie nas reprezentowali.

Nie dziwmy się też, że Kościołowi zawsze zależało na dobru człowieka i apeluje o udział w wyborach, apeluje o odpowiedzialne wybory itd.

Odpowiedź Jezusa wykorzystywano na wiele sposobów. Uczy nas ona przede wszystkim, że nienależny całkowicie rozdzielać wiary i polityki, unikając jednak łączenia ich w jedną całość: żadna polityka nie może wiązać Boga, lecz każda ma przed Nim zdać sprawę.

niedziela, 5 października 2008

Miłość jest w zupie

Na początku postawmy sobie dwa pytania. Pierwsze: Czy posiadam coś, co zawdzięczam tylko sobie? Swoim wysiłkom i pracy? Nie. Wszystko jest darem i nic nie jest moje. Nic. Życie, zdrowie, możliwości, talenty, drugi człowiek, itd. Gdy zaczynam o tym zapominać wtedy dochodzi do tragedii i dramatu.

I drugie pytanie: Jaka modlitwa jest najtrudniejsza? Okazuje się, że jest nią modlitwa dziękczynienia, w której dziękuję za to wszystko co otrzymałem i otrzymuję. Prosić umiemy z łatwością ale dziękować już nie. Dlaczego? Bo to, co mam, należy mi się? Bo to ja zapracowałem, bo to ja zrobiłem?

Wróćmy do dzisiejszej przypowieści o przewrotnych rolnikach. Wiemy kim jest gospodarz – to Bóg, hojny Stwórca i Pan stworzenia. Winnica to dawny Naród Wybrany, a teraz to my – chrześcijanie.

Kochający Bóg-Gospodarz „założył winnicę”. Pięknie o tym śpiewa Izajasz zwracając się do Boga jako do Przyjaciela: „Chcę zaśpiewać memu Przyjacielowi pieśń o Jego miłości ku swojej winnicy! (Iz 5, 1). Bóg wybrał nas jako swoją szczególną własność, najdroższy skarb, jesteśmy przedmiotem Jego radości i dumy. Nie tylko wybrał ale i obdarzył wszystkim co konieczne byśmy się rozwijali. Każde dziecko wie, że zostało stworzone przez Boga, ale my, już starsi, zapominamy, że to co stworzył Bóg, a w tym i nas, jest bardzo dobre.

Zapominamy, że pochodząc z ręki Boga jesteśmy doskonali. A my tak często mamy pretensje i walczymy z odstającymi uszami, za długim nosem, niskim wzrostem itd. A my tak długo czynimy wyrzuty Bogu, że nie mamy zdolności jak inni, talentów. Chcielibyśmy sami siebie stworzyć, ale wtedy to nie bylibyśmy my – dzieci Boga.

Bóg stwarzając mnie dał mi to wszystko, co jest potrzebne do realizacji mojego życiowego powołania. Jak dziecko, które zaczyna uczyć się pisać, dostaje na początek zeszyt i pióro, by następnie ćwicząc kolejne litery budowało zdania, tak ja otrzymuję ziarno talentu, zdolności, które mam rozwijać.

U nas nie ma przeznaczenia, predestynacji, ale jest coś więcej! Powołanie! Powołanie, które jako dar Boży, jest szansą osiągnięcia szczęścia i sukcesu. Realnego i prawdziwego.

Co jeszcze Bóg zrobił dla swojej winnicy, dla nas? „Otoczył ją murem” – mur ten określa granice i chroni przed zniszczeniem. To symbol Bożego Prawa, które pomaga nam żyć w harmonii. To m.in. Dekalog, który nie jest zbiorem zakazów ale znaków, które pomogą mi ominąć fałszywe ścieżki i pułapki. Mur chroni przed dzikimi zwierzętami, które mogłyby niszczyć latorośle, jak i złodziejami. Tymi zwierzętami są pokusy, a złodziejami fałszywi przewodnicy i nauczycielami, którym zależy tylko na zysku. Mur Prawa Bożego chroni nas przed zejściem na złą drogę. Jest jak GPS, który pozwala nam bezpiecznie dojechać do celu.

„Wykopał w niej tłocznię” – wykuta w skale kadź do wyciskania moszczu z winogron jest symbolem ołtarza, na którym – przez właściwie rozumiany kult, wolny od hipokryzji i formalizmu – człowiek ma zostać oczyszczony z egoizmu i nieprawości, by składać Bogu w ofierze swoją wierność i miłość. W tej tłoczni został wyciśnięty Jezus, dojrzały owoc posłuszeństwa Ojcu. Nasza droga też wiedzie przez „tłocznię – ołtarz”, na którym składamy siebie Bogu w ofierze i skąd wychodzimy przemienieni, uświęceni i posileni.

„Zbudował wieżę” – wieża służy za strażnicę. Jest ona również alegorią Świątyni – Kościoła, w którym Bóg jest obecny pośród swego ludu. Obecny poprzez sakramenty, nauczanie i przewodzenie.

Zobaczcie jak bardzo zostaliśmy obdarowani. Bóg zatroszczył się o wszystko, by niczego nam nie brakowało, byśmy mogli realizować swoje powołanie. Zakładanie winnicy to praca wymagająca wiele inteligencji i trudu, cierpliwości i miłości. I Bóg to zrobił.

Na koniec „oddał ją w dzierżawę rolnikom”. Ktoś mógłby powiedzieć: I to był największy błąd Boga. Ale na tym polega właśnie miłość. Popatrzmy jak wielkim zaufaniem obdarzył Gospodarz rolników! Nie wtrąca się w ich działanie, jak gdyby delikatnie odsunął się na bok, tym samym gwarantując nam wolność wyborów i decyzji.

Pamiętać trzeba, że winnicę oddał w dzierżawę, a nie na własność!

„Nadszedł czas zbiorów”. Owoce, których Bóg tak bardzo pragnie i na które czeka, to rozwijająca się w nas miłość do Niego i wzajemna miłość braterska. Takich plonów oczekuje ode mnie Bóg. Jezus odczuwał i odczuwa głód miłości, który mogę zaspokoić.
Teraz powstaje pytanie: jak wyglądają plony z mojej winnicy? Czy owocami mojej pracy jest miłość Boga i bliźniego? Bóg upomina się o plony wysyłając swoje sługi. Są nimi Jego przyjaciele i powiernicy. W ST byli to prorocy (wiemy co się z nimi stało), a w naszych czasach, również prorocy choć dzisiaj nazywamy ich świadkami czy świętymi.

Bóg nie męczy się ciągłym wzywaniem do nawrócenia (zmiany myślenia), wciąż wysyła nowych proroków. Cierpliwie, posyła kolejnych, których traktujemy podobnie jak rolnicy z przypowieści.
Warto zauważyć, że złość rolników wobec gospodarza narasta. Ich początkowa chciwość i lekceważenie praw gospodarza przeradzają się stopniowo w nienawiść i agresję, aż do morderstwa. Grzech prowadzi do katastrofy.

Gdzie są nasze plony? Jakie są owoce moich starań? Jak realizuję moje powołanie?

Co się dzieje, gdy dary Boga człowiek sobie przywłaszcza? Mąż, który ma zapewnić rodzinie bezpieczeństwo może stać się tyranem. Żona, która ma być kapłanką domowego ogniska, może stać się przyczyną rozkładu życia rodzinnego. Ksiądz, który ma głosić Ewangelię, może stać się głoszącym siebie i swoje idee.

Czy pamiętam, że drugi człowiek jest dla mnie darem, a nie własnością? Dziecko nie jest własnością rodziców, którą mogą dobrowolnie rozporządzać. Starszy człowiek nie jest meblem, który można przestawić do piwnicy bo jest już niemodny.

Czy to co posiadam odpowiednio wykorzystuję? Mam samochód ale teściowej nie przywiozę zakupów bo może się zabrudzić więc niech sobie zamówi taksówkę. Mam wolny wieczór, i zamiast wziąć żonę do kina, to siedzę znudzony przed telewizorem.

Czy celem mojego życia jest pomnażanie miłości i dobra wspólnego, czy pomnażanie egoizmu i skupienia na sobie? Skąd te wszystkie konflikty i wojny na ziemi? Bo ktoś, w swojej głupocie, stwierdził, że ropa, gaz, lasy należą do niego. I tylko do niego.

W szkole, gdy pytam dzieci czy młodzież o to jak powinna wyrażać się na co dzień wzajemna miłość, mają problemy z odpowiedzią. Nie wiedzą jak, ponieważ co raz rzadziej widzą jak być dobrym i szlachetnym, jak kochać Boga, jak z nim rozmawiać?

Mamy problem z konkretnym wyrażaniem miłości. A jak te konkrety miłości wyglądają?
Miłość jest w rodzinie, gdzie rozmawia się z Bogiem i ze sobą o planach zakupu nowego telewizora.

Miłość jest w zupie, którą żona przygotowała na obiad.
Miłość jest w wyniesionych na czas śmieciach i wytrzepanym porządnie dywanie.
Miłość jest w cierpliwym wysłuchaniu starszej, zapominającej się osobie.
Miłość jest gdy nie oddam bratu, który wciąż mnie zaczepia.
Miłość jest w dobrze odrobionej pracy domowej.
Miłość jest w cierpliwym znoszeniu choroby.
Św. Paweł zwraca się dzisiaj do nas z prośbą, abyśmy praktykując miłość, brali pod rozwagę, „wszystko co jest prawdziwe, co godne, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co zasługuje na uznanie. I dodaje na koniec „a Bóg pokoju będzie z wami”.

Życie, zgodne z powołaniem, według praw miłości, daje pokój.