niedziela, 25 grudnia 2011

Sens, Życie, Światło

     Święty Jan, w Prologu swojej Ewangelii, przedstawia nam Jezusa nadając Mu niejako trzy imiona: Słowo, Życie i Światło.

     Jezus jest Słowem. „Słowo” w języku greckim „Logos”, było terminem powszechnie używanym na oznaczenie rozumu, myśli i sensu. Czytając początek Ewangelii według św. Jana możemy w miejsce wyrazu „Słowo” użyć terminu „Sens”.

     „Na początku był Sens, a Sens był u Boga, i Bogiem był Sens”.

     Jezus jest Sensem. Czy jest?

     Życie ludzkie bez jasnego celu zdąża ku samozniszczeniu, ku śmierci. Tę prawdę zrozumiał austriacki psychiatra Viktor Frankl – twórca logoterapii, a więc jak sama nazwa wskazuje leczenia słowem.

     Frankl, który pod czas II Wojny Światowej przebywał w obozach koncentracyjnych, zaobserwował, że więźniowie, którzy nie stracili nadziei na to, że w przyszłości czeka na nich konkretne zadanie do wykonania, mieli największe szanse na przeżycie. I to utwierdziło go w przekonaniu, że nic na całym świecie nie może równać się ze świadomością, że nasze życie ma sens.

     Żyjemy wśród ludzi, którym brakuje sensu i celu. Stąd życie staje się czasem powolnego umierania, i tyle. Jakże współcześnie potrzebna nam jest dobra logoterapia – terapia słowem, ale słowem nie byle jakim – Logosem-Jezusem. Jego dobre słowo wyznacza cel naszego życia. On – jako Słowo – wchodzi w relację z nami, w dialog. Słowo domaga się odpowiedzi. Jezus pragnie wejść z nami w dialog.

     Czy wchodzę? Niestety żyjemy w czasie chorego milczenia tłumionego hałasem.

     Lekarstwem jest czyste, żywe Słowo. Kto słucha Słowa ten żyje.

     Jezus jest Życiem.

     Zostaliśmy obdarzeni darem życia przez Boga. Istniejemy tylko dlatego, że On tego chciał – ponieważ kocha. Jezus jest źródłem istnienia, które zapoczątkowane na ziemi, przechodzi w wieczność. Czy zdajesz sobie sprawę, co to jest wieczność?

     Ona jest życiem w szczęściu i miłości. A niestety żyjemy – używając określenia bł. Jana Pawła II – w „kulturze śmierci”. Odrzucamy życie godząc w jego świętość. Z czcicieli Żyjącego staliśmy się wyznawcami śmierci. Dokąd to nas zaprowadzi?

     Jezus jest Światłem.

     Światło umożliwia życie. Brak światła sprawia, że człowiek żyje w ciemności potykając się o każdy przedmiot, który staje na jego drodze.

     Światło ma tę niebywałą cechę, która nie pozwala mu być pokonaną przez ciemność. Zawsze, gdy zapalimy zapałkę ogień rozproszy ciemności. Ciemność nigdy blasku zapałki nie zgasi, ani nie zasłoni.

     Jezus-Światłość jest tym, który rozświetla nasze ciemności. Wpatrzeni w Jego blask możemy być pewni, że idziemy we właściwym kierunku.

"Lecz świat Go nie poznał.
Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli” (J 1, 10-11)

     Dlaczego ludzie chcą być nieszczęśliwi? Dlaczego żyją w bezsensie, poddając się „kulturze śmierci”, odchodzą od Boga?

     Słowem: dlaczego człowiek odrzuca Boga, odrzuca Miłość, odrzuca Piękno? Dlaczego śmierć Boskiego Przyjaciela – Jezusa jest nam tak obojętna?


     Dlatego, że postawił (człowiek) siebie w miejscu Boga. Uważa, że sam potrafi zapewnić sobie szczęście. Bóg nie jest mu już do niczego potrzebny.

     Zachowuje się jak mysz, która dla chwilowej serowej przyjemności daje się zabić. Mysz oczywiście nie ma rozumu by poznać na czym polega działanie pułapki i kto ją zastawił.

     Człowiek ma rozum i wolną wolę. Czy wykorzystując te władze chce rozpoznawać pułapki życia, czy staje się zwierzęciem i daje się złapać?

     Co jest ważniejsze łatwa chwilowa przyjemność czy wieczne szczęście osiągnięte poprzez trudy i wyrzeczenia.

     Jezus jest Sensem. Życie bez Jezusa jest bez sensu.

sobota, 24 grudnia 2011

Nasze życie jest jak sucha trwa. Czasem kołyszemy się bezradnie poruszani przez wichry tego świata. Jednak ta sucha trawa posłużyła Maleńkiemu Jezusowi za posłanie. Nie bójmy się naszej kruchości i słabości. One uczą nas pokory, która sprawia, że nasze serca stają się otwarte na Bożą miłość.
Niech Maryja przygarnie i uformuje nasze serca by stały się godnym miejscem odpoczynku dla Jezusa.

Jeżeli mielibyśmy się spalić – to tylko dla Niego. Z miłości.
Tylko On może sprawić, aby to suche źdźbło trawy na nowo stało się zielone. Jedynie Jezus ma moc uczynić nas prawdziwie szczęśliwymi.

Z braterskim pozdrowieniem i kapłańskim błogosławieństwem 
o. od MB Pocieszenia

środa, 21 grudnia 2011

A ja lubię
ręcznie pisane,
tradycyjnie dostarczane,
przemyślane
od serca, kochane
z wiary symbolem
kartki, listy, życzenia
żywe, prawdziwe - jak życie

czwartek, 8 grudnia 2011

8 grudnia

Mam się na nowo narodzić. Jak? Zwyczajnie – dzięki Matce.
Niepokalana - Najczystsza - Najpiękniejsza.
Arcydzieło Boga.
Przez Nią Jezus przyszedł na świat.
Przez Nią i ja mam nawrócić się - narodzić się na nowo.


Należy mi się lanie...

środa, 30 listopada 2011

Gdzie jest Jezus?

      "Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi".

      Jeśli chcemy być naprawdę szczęśliwi, to warto odpowiedzieć na zaproszenie Jezusa do współpracy. On chce nam powierzyć konkretne zadania, które mają nam pomóc w uświęceniu.

      Jednak czasami zniechęcamy się. Szara codzienność sprawia, że zapominamy iż jesteśmy Jego współpracownikami. I wtedy powstaje pytanie:

      Gdzie jest Jezus?

      Wszędzie tam, gdzie zgodnie z własnym powołaniem, wypełniamy Jego wolę. Innymi słowy: wszystko to, co na nas dzisiaj czeka, a więc każda praca, spotkania i inne wydarzenia, są okazją do spotkania i współpracy z Bogiem. Wszystko to, co pochodzi z Jego woli wiąże się z Jego łaską, która daje odpowiednie siły do wykonania odpowiedniego zadania.

      Czego się dzisiaj boję? Jakie zadanie przerasta moje siły? Czy jest one zgodne z wolą Ojca? Jeśli tak, to otrzymam łaskę do wykonania tego zadania.

wtorek, 29 listopada 2011

     „Jezus rozradował się w Duchu Świętym i rzekł: "Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom”. Łk 10,21

     Tak bardzo staramy się być dorosłymi i dojrzałymi, mądrymi i roztropnymi, że zapominamy być braćmi Jezusa i dziećmi Boga Ojca.

     Nie jest łatwo być jak małe dziecko.

     Nie jest łatwo powtórnie się narodzić.

     Ale chcemy być w szkole Jezusa, a do szkoły chodzą … dzieci. 
 
     Panie, daj nam pragnienie uczenia się Twojej miłości.

poniedziałek, 28 listopada 2011

Jak zdziwić Jezusa?

     „Przyjdę, aby go uzdrowić” – odpowiedział Jezus na prośbę żołnierza, który miał chorego sługę. Setnik wie, że przyjście Jezusa do jego domu wywoła zgorszenie wśród Żydów – przecież on jest grzesznikiem, w dodatku poganinem. W swej pokorze wierzy Słowu, które ma moc natychmiastową, Słowu, które jest jak od razu wykonany rozkaz. Jezus jest pełen podziwu dla tak wielkiej wiary.

     Ech… Panie. Też chciałbym Cię tak zadziwić. Przymnóż mi wiary.

niedziela, 27 listopada 2011

Adwentowy kult czerwonego krasnala

     Rozpoczynamy nowy czas – adwent. Bóg daje nam kolejny impuls i zaproszenie zarazem abyśmy zbliżyli się do Niego.

     To niesamowite jak On bardzo o nas walczy, żebrze o naszą uwagę i miłość. A przecież to my Go potrzebujemy, bez Niego sami skazujemy się na nieszczęście.

     Panie, dziękuję Ci, że przypominasz mi o sobie…

     Adwent jest czasem przygotowania do Uroczystości Bożego Narodzenia, kiedy to świętujemy pierwsze przyjście Zbawiciela na świat, ale adwent jest także czasem przygotowania na powtórne przyjście Jezusa, które nastąpi na końcu świata.
     Dzisiejsza Dobra Nowina wzywa nas: Uważaj i czuwaj!

     Uważaj czyli miej oczy szeroko otwarte by dostrzec przychodzącego Boga.

    Czy tak naprawdę – całym sercem – pragniemy spotkać Jezusa? Naprawdę? A co czynimy aby to spotkanie stało się faktem?

     Żeby z kimś się spotkać trzeba udać się w drogę. Chcę spotkać Jezusa! Idę do Ciebie Panie.

     Gdzie znajdę mojego Pana?

     Są takie miejsca, gdzie mogę na sto procent spotkać Jezusa. To wszystkie te chwile, kiedy świadomie i dobrowolnie zatrzymam się i powiem sobie: „Panie, jestem”. Kiedy się przebudzę, kiedy zasiadam do posiłku, kiedy wychodzę do pracy, kiedy ją zaczynam i kiedy kończę, kiedy wracam do domu… kiedy zasypiam. „Panie, jestem”.

     Uważaj! Pan jest blisko – te słowa nabierają sensu.



     Czuwaj! To kolejne adwentowe wezwanie. Jesteśmy uważni na to by nas nie okradziono, nie oszukano. Kiedy trzeba, domagamy się sprawiedliwości, walczymy o „swoje”. Czuwamy. Ale czy potrafimy oczekiwać na Jezusa? Czy naprawdę na Niego czekamy?



     „Bo rzecz ma się podobnie jak z człowiekiem, który udał się w podróż. Zostawił swój dom, powierzył swoim sługom staranie o wszystko, każdemu wyznaczył zajęcie, a odźwiernemu przykazał, żeby czuwał”.

     Jezus odszedł do Ojca. Zostawił nam swój dom, którym jest Kościół. Chrześcijanin nie może zachowywać się jak nastolatek, który cieszy się z wyjazdu rodziców: „chata wolna, więc hulaj dusza”. Jezus zostawił nas w pewnym sensie samych, byśmy sami dokonali wolnej i odpowiedzialnej decyzji. Albo czuwamy i realnie czekamy na powtórne przyjście Zbawiciela, albo już dzisiaj uczestniczymy w handlowym, pseudoświątecznym festiwalu kultu krasnala w czerwonej czapce i już dzisiaj ubranej choinki.

     A Jezus przyszedł podczas ciemnej i zimnej grudniowej nocy. Przyszedł niespodziewanie, poza miastem, w nędznej szopie, w żłobie, między zwierzętami.

     Tylko pasterze rozpoznali „Tego, który jest, który był i który przychodzi” (Ap 1,8). Czy my Go rozpoznamy, kiedy przyjdzie na końcu czasów? Czy otworzymy Mu drzwi?




     Memento mori – pamiętaj o śmierci.

czwartek, 3 listopada 2011

„Zbliżali się do Jezusa wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać”. (Łk 15,1)

Jaką musiał mieć siłę przyciągania! Wszyscy! Wszyscy celnicy i grzesznicy! Elita…
Dzisiaj stawiam sobie pytanie: Co mnie przyciąga do Jezusa? Czy pragnę tego uzdrawiającego i oczyszczającego spotkania?
Stawiam sobie jeszcze inne pytanie: Czy Jezus także dzisiaj przyciąga? Coś nie widać tych tłumów…
Przepraszam za sarkazm, ale…mam chyba zatkane uszy.

wtorek, 1 listopada 2011

Największe zagrożenie

Jest jedno podstawowe zagrożenie, które dotyka chrześcijan. Podstępne i stające się pożywką dla innych zagrożeń.

Tym niebezpieczeństwem jest nie czytanie Słowa Bożego.

Kto nie zgłębia Słowa Bożego - staje się przedmiotem manipulacji ruchów i sekt działających sprzecznie z Ewangelią i nauczaniem Kościoła (np. sekty P. Natanka),
Kto nie zgłębia Słowa Bożego - nie chce odnajdywać woli Bożej w swoim życiu,
Kto nie zgłębia Słowa Bożego - tworzy własną teologię i filozofię opartą na łatwiźnie i populizmie,
Kto nie zgłębia Słowa Bożego - wystawia Boga na próbę,
Kto nie zgłębia Słowa Bożego - woli słuchać ludzi zamiast Boga,
Kto nie zgłębia Słowa Bożego - staje się powierzchowny i obłudny,
Kto nie zgłębia Słowa Bożego - nie wie jak postępować w życiu
Kto nie zgłębia Słowa Bożego - nie kształtuje własnego sumienia,
Kto nie zgłębia Słowa Bożego - szuka szczęścia tam gdzie go nie ma,
Kto nie zgłębia Słowa Bożego - ucieka od pracy nad sobą,
Kto nie zgłębia Słowa Bożego - kłamie, że jest "wierzącym",
Kto nie zgłębia Słowa Bożego - nie pragnie uzdrowienia,
Kto nie zgłębia Słowa Bożego - nie rozumie czym jest posłuszeństwo,
Kto nie zgłębia Słowa Bożego - nie wie co to prawdziwa miłość,
Kto nie zgłębia Słowa Bożego - nie widzi w Kościele mistycznego Ciała Chrystusa,
Kto nie zgłębia Słowa Bożego - nie pojmie roli świętych i ich misji,
Kto nie zgłębia Słowa Bożego - ciężko zaniedbuje relację z Bogiem,
Kto nie zgłębia Słowa Bożego - nie pozna Chrystusa.

wtorek, 11 października 2011

Czystość wewnętrzna

Moje wnętrze. Ono też zostało stworzone przez Boga. To tam – w ukryciu - bije moje serce.
We mnie, głęboko, ukryta dusza tchnieniem Boga oddycha. Czysta...
Moje wnętrze łatwo schować i ukryć przed innymi pokazując na zewnątrz „oficjalną” wersję siebie samego.
„Tymczasem wasze wnętrze pełne jest zachłanności i przewrotności” (Łk 11, 39b). Właśnie.
Zadbać o ciało żadna sztuka. Zadbać o ducha, o wnętrze: to jest wyzwanie!

piątek, 23 września 2011

Kim jesteś dla mnie, Panie? 
Wiem co ludzie mówią. Nie wiem co sam powiedzieć.
Gdybym Cię naprawdę kochał, to nie grzeszyłbym tak bardzo. 
Koniecznym jest by miłość oczyściła się w ogniu cierpienia, odrzucenia i śmierci. 
Teraz mogę tylko powtarzać za św. Piotrem: „Jesteś Chrystusem Bożym”. 
Kiedyś chciałby dać swoją odpowiedź… 
 
por. Łk 9, 18-22

czwartek, 22 września 2011

     Tęsknię za wieczorami, gdzie w półmroku i ciszy razem szeptaliśmy słowa modlitwy. Takie proste i szczere… Nasze serca poddane terapii miłości, której owocem był pokój... ten prawdziwy.

     To dodawało mi sił. Napawało nadzieją, że nie należę do ostatnich..., że jest sens.

piątek, 26 sierpnia 2011

“W trzecim dniu odbywało się w Kanie Galilejskiej wesele i była na nim Matka Jezusa. Na wesele zaproszono również Jezusa z uczniami” J 2,1-2

Matka tam była. Jej macierzyńska, dyskretna obecność ukazuje nam pokorę Maryi. Nie chce być na pierwszym planie, ale stoi niejako w ukryciu by dać pierwszeństwo Jezusowi.

Ona jest obok Ciebie.

środa, 24 sierpnia 2011

W hałasie pośpiechu
Ludzie płyną niesieni
Przez prąd braku miłości
Wyrzucani od czasu do czasu
Na brzegi samotności

Zaciskają pięści
Ocierają łzy
Z uśmiechem
Próbują

- żyć

sobota, 20 sierpnia 2011

Głoszę Słowo Boże, katechizuję, nauczam. Czy to jak żyję jest odzwierciedleniem tego co głoszę? Czy moje czyny zgodne są z moimi słowami?

Ten, co mówi, jest pierwszym rozliczanym z tego, co głosi, w przeciwnym razie powinien milczeć, lub mówić tylko: “Panie zmiłuj się!”  (Fausti)

Broń mnie, Panie, przed przedstawianiem Ewangelii jako prawa. Wtedy głoszę “ciężar, który nie można unieść”. Dobra Nowina jest wyzwalającą miłością -“jej jarzmo jest lekkie”.

piątek, 19 sierpnia 2011

Ciepło/zimno

„Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?” Mt 22, 36

Żydzi mieli do przestrzegania 613 przykazań więc było w czym wybierać. Co ma pierwszeństwo: praca czy modlitwa? Troska o siebie czy bliźniego? Takie pytania można stawiać w nieskończoność. Można się w tym zagubić.

Życie polegające na przestrzeganiu prawa wyziębia serce. Co z tego, że nie zabijam, nie kradnę i nie cudzołożę? Owszem, wobec prawa jestem „czysty”. A wobec miłości?

Miłość jest osobową relacją z Bogiem. Ona rozpala serce i sprawia, że nasze życie „jest ciepłe”.

czwartek, 18 sierpnia 2011

Czy mam odpowiedni strój?

“Król wyprawił ucztę weselną swojemu synowi. Posłał służących, żeby zwołali zaproszonych na ucztę Ale oni nie chcieli przyjść”. (Mt 22, 2-3)

Jaka to głupota zlekceważyć zaproszenie króla!

Jaka to głupota zignorować zaproszenie Boga!

Czasem nasze “pole i sprawy handlowe” wydają się być ważniejszymi niż skorzystanie z zaproszenia do spotkania z Bogiem.

Jednak samo zaproszenie nie wystarczy. Potrzebny jest stosowny strój. Pan uczty z pewnością zauważy, gdybym go nie miał pytając: “Przyjacielu, jak tutaj wszedłeś bez odświętnego stroju?”

Obym nie musiał milczeć. Obym nie musiał się wstydzić i w konsekwencji zostać usuniętym.

W jakim stanie jest moja chrzcielna szata duszy? Może trzeba ją odświeżyć?

środa, 17 sierpnia 2011

Ekonomia według Boga

Każdy z nas doskonale wie, że bezrobocie jest czymś złym. Bezczynność, brak pracy to przyczyny śmierci człowieka nie tylko tej fizycznej, ale także duchowej i moralnej.

Bóg od samego początku, a więc od stworzenia świata, pracę uczynił środkiem zbawienia. Człowiek uświęca się pracując fizycznie, intelektualnie, a przede wszystkim wkładając trud w swój rozwój duchowy.

W dzisiejszej ewangelicznej przypowieści o robotnikach w winnicy, Jezus zachęca każdego człowieka, by podjął się pracy na Jego niwie. Obiecuje przy tym nagrodę. Już nie srebrnego denara, ale zbawienie.

Denar wystarczał na przeżycie tylko jednego dnia. Zbawienie natomiast jest nagrodą, która trwa na wieki. Dlatego jest bezcenna.

Zauważmy jak bardzo Gospodarz winnicy, a więc Bóg Ojciec, pragnie by wszystkie Jego dzieci miały pracę, by wszyscy ludzie się zbawili. Jego troska jest tak wielka, że nie tylko raz wychodzi na główny plac miejscowości, gdzie gromadzili się poszukujący pracy, ale czyni to pięciokrotnie.

Warto zauważyć, że rynek to miejsce, które znajduje się poza winnicą, a więc poza Kościołem Chrystusa. Bóg Ojciec jest tym, który przemierzając pogańskie miejsca świata i serca szuka nas bezczynnych i zaprasza do pracy, do zbawienia.

Z tymi, których spotka o świcie umawia się o denara jako wynagrodzenie. Pozostałym obiecuje „to co słuszne”, tak więc nie wiedzą jaka będzie ich zapłata ale ufają i cieszą się, że znaleźli pracę o tak późnej porze.

Wieczorem nadchodzi czas zapłaty. Dzień pracy jest symbolem naszego życia, po którym – wiemy – nastąpi czas „wypłaty”.

Cieszą się robotnicy, którzy rozpoczęli pracę o świcie, gdyż po ludzku myślą o premii, dodatkowym wynagrodzeniu – przecież nie mogą otrzymać tyle co ci, którzy pracowali jedną godzinę.

Jednak następuje coś nieoczekiwanego. Wszyscy robotnicy otrzymują taką samą zapłatę: jednego srebrnego denara.

Ci, którzy rozpoczęli pracę jako pierwsi zaczęli narzekać na właściciela. Nie mogli zrozumieć tej dziwnie pojętej sprawiedliwości. Właściciel winnicy odkrywa myśli ich serc, zadając pytanie: „Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry?”

Bóg Ojciec inaczej pojmuje sprawiedliwość. Nie waży, nie mierzy, ani oblicza. Stosuje miłosierdzie.
Może to kogoś oburzać. Może to wydawać się niesprawiedliwe, ale pomyślmy: Czy dobry Ojciec, któremu ogromnie zależy na tym, by każde Jego dziecko dostąpiło zbawienia, mógłby postąpić inaczej?

Bóg w różnym czasie powołuje ludzi do królestwa łaski i zbawienia. Jednych o szóstej rano, tj. od najwcześniejszego dzieciństwa; innych w wieku dojrzałym, jeszcze innych pod wieczór ich życia, a nawet na łożu śmierci.

Cieszmy się i dziękujmy, że Boski Chlebodawca nieustannie szuka nas robotników
i troszczy się o to by nie zabrakło nam szczęścia wiecznego.

Miejmy ufność, że Bóg ma moc przemienić naszą bezczynną wegetację w sensowny trud uwieńczony cenną nagrodą.

Nie bójmy się pracy w Bożej winnicy. Z takim Pracodawcą nie zaznamy głodu!

niedziela, 14 sierpnia 2011

Modlitwa uwolnienia

Modlitwa uwolnienia
(do prywatnego odmawiania)

Panie Jezu Chryste! Wyznajemy, że jesteśmy grzesznikami. W swoim nieskończonym miłosierdziu, Zbawicielu nasz, odpuściłeś nam grzechy i obmyłeś nasze dusze Twoją Najdroższą Krwią!Wyznajemy, Panie, że bez Ciebie nic dobrego i zbawiennego nie możemy uczynić!
Przyzywamy na pomoc Twoją Niepokalaną Matkę Maryję, św. Michała Archanioła, wszystkich Aniołów i Świętych. Przez ich wstawiennictwo uciekamy się do Ciebie, Jezu Chryste! Przyjmujemy władzę i moc, których nam udzielasz, aby zwalczać zasadzki szatana i złych duchów.Dlatego w imię + Pana naszego, Jezusa Chrystusa, nakazujemy wam, złe duchy, abyście się oddaliły od nas i poszły do piekła!
W imię + Jezusa Chrystusa - duchy pychy i zarozumiałości i nieposłuszeństwa, oddalcie się od nas, od naszych braci i sióstr!
- duchy nienawiści i przekleństw,
- duchy męczarni, tortur i zabójstw,
- duchy zazdrości i zawiści,
- duchy pornografii, nieczystości i rozpasania seksualnego,
- duchy gniewu i złości,
- duchy kradzieży i rozboju,
- duchy pijaństwa, narkomanii i nikotynizmu,
- duchy lenistwa i próżnowania,
- duchy podejrzliwości, uraz i niechęci,
- duchy kłamstwa, oszustwa i obłudy,
- duchy letniości, ospałości i apatii,
- duchy plotkowania, obmowy i oszczerstw,
- duchy podejrzeń, osądów i fałszywych opinii,
- duchy chciwości, bogacenia się ziemskiego i zaborczości,
- duchy niewiary i braku zaufania,
- duchy niesumienności, niedbalstwa i niewierności,
- duchy mafii, przemocy, gwałtu i wojny,
- duchy fałszywej przyjemności i wygodnictwa,
- duchy chorób i nagłych dolegliwości,
- duchy smutku, zniechęcenia i depresji,
- duchy zabobonów, sekciarstwa, okultyzmu i parapsychologii,
- duchy magii, czarów, wróżenia i uroków,
- duchy zabijania nie narodzonych i eutanazji,
- duchy zapaści duchowej, rozpaczy i myśli samobójczych,
- duchy fałszywej mistyki odwodzące nas od Boga i zbawienia, oddalcie...
Mocą Jezusa Chrystusa + nakazujemy wam, złe duchy, oddalcie się od naszych rodzin, krewnych, znajomych, przyjaciół i sąsiadów!
Oddalcie się od granic naszej Ojczyzny, która ma być królestwem Chrystusa i Maryi!
Oddalcie się od wszystkich narodów ziemi, odkupionych Krwią Jezusa!
Oddalcie się od naszych braci i sióstr, których obmyła Krew Jezusa i napełniła łaska Ducha Świętego na chrzcie świętym!
Naszą siłą i mocą jest Jezus Chrystus, nasz Pan i Zbawiciel! Należymy do Niego i jesteśmy dziećmi Ojca niebieskiego!
Chcemy wypełniać, Ojcze Przedwieczny, Twoją najświętszą wolę! Racz zesłać na nas śmierć, aniżeli mielibyśmy obrazić Cię grzechem ciężkim!
Matko Najświętsza, otul nas płaszczem swojej macierzyńskiej opieki! Chcemy na zawsze należeć do Jezusa i do Ciebie!
Św. Michale Archaniele, broń nas przeciwko atakom szatana!
Nasi Aniołowie Stróżowie i święci Patronowie, przybywajcie nam z pomocą!
Panie nasz i Boże, do Ciebie chcemy należeć w życiu i przy śmierci naszej. Amen.

 

Źródło: Rycerz Niepokalanej

wtorek, 26 lipca 2011

Maryja rozwiązująca węzły

Maryjo spraw zawikłanych,
to rzecz niesłychana,
dziś po raz pierwszy
zostałaś mi dana.

Maryjo spraw zawikłanych,
nie ma w tym przesady:
tych supłów jest tyle,
że sam nie dam im rady!

Maryjo spraw zawikłanych,
jestem pełen uznania,
że dla Ciebie nie ma
spraw nie do rozwiązania.

Maryjo spraw zawikłanych spójrz,
cały kłębek przede mną,
nie poradzę z nim sobie,
zlituj się nade mną!

Maryjo spraw zawikłanych,
tym kłębkiem ja jestem –
zamotanym zupełnie,
rozwiąż go jednym gestem!

ks. Josef Weiger

niedziela, 12 czerwca 2011

Kazaniowe myśli z Niedzieli Zesłania Ducha Świętego

Wydarzenie, którego opis przed chwilą usłyszeliśmy miało miejsce – jak zapisał św. Jan -  „pierwszego dnia tygodnia”.
O jaki dzień chodzi? Co się wtedy wydarzyło?
Ten niezwykły dzień, najważniejszy, którego pamiątką jest każda niedziela roku, zaczął się wyjątkowo wcześnie: „W pierwszym dniu tygodnia, wczesnym rankiem, gdy jeszcze panowały ciemności, przyszła Maria Magdalena do grobu…”
To dzień zmartwychwstania Chrystusa!
Maria Magdalena widzi odsunięty kamień od grobowca.
Nie wchodzi do środka. Biegnie powiadomić Szymona Piotra i Jana.
Ci również biegną do grobu: widzą płótna, chustę. I…. I nic!

„Uczniowie wrócili więc z powrotem do siebie”
Maria Magdalena jednak zostaje. Płacze. Pochylona w stronę grobu dostrzega aniołów, a w końcu i samego Jezusa.
Wraca do apostołów oświadczając im: „Zobaczyłam Pana”.
I co? Jaka reakcja apostołów? Nic. Żadna.
Dzień zmartwychwstania!!
A tu jakby nic się nie stało.
Jest już wieczór, kończy się dzień… ten najważniejszy dzień.

W dzień zmartwychwstania apostołowie nie poznali Jezusa!
Nie uwierzyli, że zmartwychwstał.
W śmierć można uwierzyć, ale nie w zmartwychwstanie.


„Zapadł wieczór”
Każdy dzień chyli się ku końcowi, ku wieczorowi.
Zapadający mrok jest symbolem naszej kruchości, niemocy, słabości, przemijania.
Zbliżające się ciemności uświadamiają nam, że żyjemy w świecie, w którym toczy się nieustanna walka pomiędzy dobrem i złem.
„Zapadający mrok” może być negatywnym doświadczeniem naszego życia.
Ciemne chmury problemów, gasnące nadzieje…
Któż z nas tego nie przeżywał?

W życiu uczniów Jezusa też „zapadł wieczór”.
Doświadczają przerażenia, lęku, rezygnacji.
Oni – jak zapisał św. Jan – przebywają razem w jakimś miejscu, ale nie tworzą wspólnoty.
Wspólne przebywanie nie oznacza wspólnoty.
Tam, gdzie nie ma Boga i Jego miłości, jest pustka.
Życie pod jednym dachem nie czyni rodziny.
Wiemy, że dom rodzinny może być traktowany jak hotel.
Czy to, że jesteśmy tutaj razem, czyni z nas wspólnotę?
Czy czujesz się odpowiedzialny za osobę, która stoi obok ciebie? Co o niej wiesz? Kiedy razem rozmawialiście? Kiedy zrobiliście coś wspólnie?
Można być samotnym w tłumie. Wiemy o tym.
Tam, gdzie nie ma Boga, jest pustka.



„Zamknięto drzwi z obawy przed Żydami”
Kiedy przeżywamy trudności odruchowo zamykamy się.
Nie chcemy aby ktoś dostrzegł nasze cierpienie.
Chcemy uciec, schować się…. A możliwości mamy wiele.
Możliwości, które nie prowadzą do konstruktywnych rozwiązań.
Jeżeli w naszym życiu brakuje Boga zaczynamy stawiać mury.
Chcemy odgrodzić się od innych, w naszym mniemaniu złych, podłych, przez których doświadczamy samych problemów.
Zamykamy wtedy drzwi naszego serca na drugiego człowieka. Nie chcemy przebaczyć, nie chcemy pomocy. Z zawziętością mówimy: „Sam sobie poradzę. Jeszcze zobaczycie”.
Tam, gdzie nie ma Boga można zobaczyć jedynie pustkę.

Uczniów trapią „obawy przed Żydami”.
Bali się, że mogą skończyć jak ich Mistrz – na krzyżu.
Jakie są moje obawy?
Przed kim lub przed czym się chowam?
Co sprawia, że jak najszybciej chcę być sam?
Co będzie jutro?
Może ze zdrowiem kiepsko i oczekujesz na wyniki?
Może zastanawiasz się z czego zapłacić kolejne rachunki?
Może boisz się spotkać pewnych osób? Spojrzenia ich oczu?
Może zadajesz sobie pytanie: czy ktoś mnie kocha?
Jeden problem znika, pojawia się kolejny. I tak przez całe życie.
Nie mam racji?
I to ma być szczęśliwe życie?
Można się z takiego życia cieszyć?
Czy tego pragniesz?
Czy jesteś szczęśliwy?
Uważasz, że jest dobrze?
Śmiem twierdzić, że pozytywna odpowiedź należałaby do rzadkości.
Zawsze jest jakiś cierń, który głęboko rani i i nieustannie uwiera.
Dlaczego tak jest? Czy można to zmienić?
Dlaczego to wszystko - moje życie - jest tak beznadziejne?
Skąd tyle cierpienia, problemów, fałszu, kłamstwa, przemocy?
Odpowiedź jest prosta i oczywista: brak wiary.
Brak wiary uczniów Jezusa spowodował, że prawie zignorowali Jego zmartwychwstanie.
Byli w grobie i „wrócili  z powrotem do siebie”.
Wrócili do apatycznej bezczynności.
Brak wiary w żywego i działającego Boga sprawa, ze człowiek pogrąża się w bierności życia, ucieka i zamyka się.
Pozostaje niejako w ciemnym i wilgotnym grobie swoich lęków.

Nadzieję tracą ci, którzy nie wierzą, że Jezus może ożywić ich życie - to znaczy nadać mu sens i cel.
Brak wiary sprawia, że człowiek wraca z powrotem do siebie, czyli wraca do poczucia opuszczenia i pustki.

Dzisiaj chciałbym zwrócić szczególną uwagę na skutki braku wiary, które są coraz bardziej widoczne.
Wiara nasza staje się coraz bardziej słaba. To fakt.
Jako ksiądz i pasterz mam obowiązek poruszać ten temat!
Dzisiaj za to ze jestem chrześcijaninem trzeba się wstydzić.
U nas też. Nie wierzycie?
Przykład pierwszy z brzegu: to wiocha wejść do kościoła na Mszę św. To takie niewygodne. Lepiej tam pod murem posłuchać orkiestry, lub w zakrystii komentować co dzieje się w kościele.
Inny przykład. To wstyd kupować i czytać naszą, chrześcijańską prasę. Jeżeli już to potajemnie.
Przykłady można mnożyć, ale nie o to chodzi.

Współcześnie wiara staje się formą przynależności do organizacji zwanej Kościołem. Ale nic z tego nie wynika!
Czy na przykład to, że uczestniczysz we Mszy św. coś zmienia? Czy twoja obecność tutaj coś ci daje?
Czy rozumiesz czym jest chrześcijaństwo? Czym jest uczestnictwo w Eucharystii – największej Tajemnicy naszej wiary?
A dzisiaj za chwilę gdzieś połowa z was nie podejdzie tutaj do ołtarza po chleb życia wiecznego…
Nie zrozumie Eucharystii ten, kto nie chce przyjaźni z Bogiem, kto uważa, że poradzi sobie sam, że nie musi prosić i karmić się Bożym pokarmem.
Nie pojmie sakramentu pojednania ten, kto nie widzi, że każdym swoim grzechem zadaje ból Ojcu Niebieskiemu.

Niestety brak wiary o zgrozo przekazywany jest w naszych rodzinach.
Narzekać każdy potrafi. Przecież widzimy co się dzieje.
Ile jeszcze razy spowiednicy będą musieli wysłuchiwać żalów ojców i matek? „Mój syn pije. Moja córka nie prowadzi się moralnie. Dzieci nie chcą chodzić do kościoła”.
Te postawy naszych młodych nie biorą się  znikąd. To są skutki wychowania w wierze, lub raczej jego brak, które każdy rodzic przysięga przed Bogiem.
Współcześni rodzice uwierzyli kłamstwu szatana, że przede wszystkim należy dziecku zapewnić odpowiedni poziom życia, a reszta sama przyjdzie.
Nie oszukujmy się. W której rodzinie jest codzienna wspólna modlitwa?
Ponad 50% naszych dzieci nie potrafi napisać Ojcze nasz. Gdzie są bierzmowani, ci którzy mają żyć wiarą i jej bronić?
Zdezerterowali!
Rozglądnijcie się wokół siebie – większość z nas to osoby w średnim wieku i starsze
Gdzie są młodzi? A tak, mają przecież ważniejsze sprawy.

Wiara to życie w przyjaźni z Bogiem.
Czy to, co mnie łączy z Jezusem to przyjaźń, czy raczej nieformalny, luźny związek?
Czy to, co robię ma swoje źródło w Bogu?
Moje decyzje, plany, działania? – czy Bóg o tym wie?

Jezus wie, jak to jest z naszą wiarą – nie zraża się.
Mimo naszej słabości i kruchości przychodzi do nas podobnie jak przyszedł do swoich uczniów,  staje pośrodku naszej egzystencji z darem pokoju.
Prawdziwy pokój jest darem Jezusa – tego nie kupisz, tego nie wypracujesz, na to sobie nie zasłużysz.
Jezus przychodzi do nas z pokojem, który daje ogromną radość.
Czy przyjmiesz ten dar?


Jezus pokazuje ręce – ręce przebite, te które zawsze dawały.
Dłonie, z których mamy czerpać wszelkie łaski. Darmowe!
Pokazuje swój bok, z którego wypłynęły krew i woda: woda chrztu świętego, Krew pojednania – oczyszczająca nas z naszych grzechów.
To spotkanie z żywym Jezusem sprawia ogromną radość.
Kiedy ucieszyłeś się ze spotkania z Bogiem? Raz w życiu?
Czy cieszysz się z tego, że tu jesteś?


„Przyjmijcie Ducha Świętego”
Bóg, Duch Święty jest Ożywicielem.
Prośmy Go dzisiaj, w dniu Jego zesłania, o ożywienie naszego ducha, naszej wiary, naszej miłości.
Błagajmy Go usilnie.

Boże, Duchu Święty,
słodka miłości Ojca i Syna.
Aby całkowicie należeć do Ciebie,
oddaję Ci teraz i na zawsze:
moje serce, moje ciało i duszę,
moje siły i zdolności,
moje cierpienia i radości,
moje życie i śmierć.
Oddaję Ci też wszystkich,
którzy są mi drodzy i wszystko,
czym jestem i co posiadam,
abyś Ty sam mógł tym rozporządzać
i panować nade mną swoją miłością,
teraz i w wieczności. Amen.


poniedziałek, 6 czerwca 2011

Bieszczady

Wiecie, że jestem ich miłośnikiem. Chcę tam po raz kolejny spędzić wakacje. Może ktoś chciałby się  dołączyć? Jest nas już 4 osoby.
Cel: piesze wędrówki i podziwianie pięknego krajobrazu.
Koszty minimalne.
Termin: 2 tygodnie licząc od 3 lipca.
Zapraszam.

"Słowa" - komentarz nie tylko do dzisiejszej pogody

niedziela, 15 maja 2011

Jezus jest obecny!

     „[…] Chrystus jest obecny zawsze w swoim Kościele, zwłaszcza w czynnościach liturgicznych. Jest obecny w ofierze Mszy świętej tak w osobie celebrującego, gdyż „Ten sam, który kiedyś ofiarował siebie na krzyżu, obecnie ofiaruje się przez posługę kapłanów”, jak zwłaszcza pod postaciami eucharystycznymi. Jest obecny swoją mocą w sakramentach, tak że gdy ktoś chrzci, sam Chrystus chrzci. Jest obecny w swoim słowie, bo w Kościele czyta się Pismo Święte, On sam przemawia. Jest obecny, gdy Kościół modli się i śpiewa psalmy, gdyż On sam obiecał” „Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18, 20).” KL 7

czwartek, 5 maja 2011

Jak się kocha Boga?

Oto jest pytanie! Wydaje się banalne, ale takim nie jest. Zastanawiam się nad nim od kilku dni.

Co to znaczy kochać Boga?
- wypełniać Jego wolę,
- rozmawiać z Nim,
...

Muszę zapytać dzieci. One na pewno wiedzą.

...

Dzieci pytaja czy można się przytulić do Boga?

wtorek, 3 maja 2011

Rodzina

     "Przy krzyżu Jezusa stała zaś Jego Matka" (J 19, 25)    

     Jezus doskonale wypełnia wolę Ojca. Jest posłusznym Synem. Miłość do człowieka zaprowadziła Go aż na Golgotę, gdzie doświadczył braku Miłości. Opuszczenia - ekstremalnej samotności.
     Jest przecież także człowiekiem. Dlatego przeżył brak Ojca. Krzyczał: "Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?" (Mt 27, 46). Ojciec wychowuje Syna do końca...
     "Czy może kobieta zapomnieć o swym niemowlęciu? Czy może nie miłować dziecka swego łona? Lecz gdyby nawet ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie!" Iz 49, 15
     Ziemska matka może zapomnieć - Niebieska nigdy!
     Stoi, niczym żołnierz na warcie, obok Syna konającego na krzyżu.
     Stoi także obok mojego krzyża.
     Zapominam o tej obecności.
     Przepraszam.

    I czasem wołam: "Gdzie jesteś?" tracąc poczucie Twojej - Ojcze - obecności. Jest jednak Matka - bliska, czuła, obejmująca z miłością mój krzyż.

piątek, 15 kwietnia 2011

Przed krokiem

     Szczęście! Tak jednym słowem możemy wyrazić nasze najgłębsze pragnienia. Ono jest celem naszych ludzkich działań i pożądań. O nie zabiegamy i walczymy.

     Ale…

     Dlaczego tak wielu ludzi w sposób bolesny odczuwa jego brak? Czyżby było nieosiągalne? Skąd te rzesze smutnych i przegranych ludzi? Czy szczęście byłoby przeznaczone tylko dla wybranych?
     Mamy dobre chęci. Walczymy, staramy się. Jednak zamiast zwyciężać, na dłuższą metę przegrywamy. Klęska za klęską rodzą rzeczywistość przegrania. Ziarno nadziei na udane życie zostaje przysypane gruzami naszych nieudanych działań.
***
     Zaczyna się od przyjemności. Ona jest dobra. Potrzebujemy jej. Jednak w chwili gdy jej konsekwencje przynoszą ból - a nie oczekiwaną ulgę i radość - staje się ogromnym cierpieniem – ciężarem nie do uniesienia.
Przykład:
      Alkohol rozwesela serce, przynosi odprężenie, ubogaca czas w gronie przyjaciół. Jest przyjemnością. Może się niestety zdarzyć tak, że z przyjemności stanie się przyczyną cierpienia. Nawet nie wiemy kiedy dokładnie tak się dzieje. Czy coś przegapiliśmy? Co spowodowało, że dobry alkohol stał się złym alkoholem?
     Przyjemność – jak rajski owoc – staje się źródłem cierpienia. Jego konsekwencje to niewola. Dobrowolna! Nawet zwierzęta tak nie robią.
cdn.

wtorek, 12 kwietnia 2011

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Ból

Jest taki ból, który pali pustką.
Płacze wobec ognia zniszczenia.
Wołasz cicho o pomoc.
Nikt nie słyszy.
Nie czuje.

I klęczysz...

Deszcz zimny kapie po sercu.


O lekarstwo wciąż pytasz.
Nie potrafię Ci odpowiedzieć - nie dzisiaj.

Zapytaj anioła...

czwartek, 7 kwietnia 2011

List Boga do kobiety

     Kiedy stwarzałem niebo i ziemię, powołałem je do istnienia słowem! Kiedy stwarzałem mężczyznę, uformowałem go i tchnąłem życie w jego nozdrza. Ale Ciebie, kobietę wymodelowałem po tym, jak tchnąłem dech życia w mężczyznę, bo Twoje nozdrza są zbyt delikatne. Pozwoliłem, by ogarnął go głęboki sen. Bym mógł wymodelować Cię cierpliwie i doskonale. Mężczyzna zasnął, by nie przeszkadzał mi w tworzeniu. Utworzyłem Cię z jednej kości. Wybrałem tę kość, która chroni życie mężczyzny. 
     Wybrałem żebro, które chroni jego serce i płuca, i wspiera go tak, jak Ty powinnaś to czynić. Dookoła tej jednej kości ukształtowałem Ciebie. wymodelowałem Ciebie. Stworzyłem Cię pięknie i doskonale. Jesteś jak żebro, silna, a jednak delikatna i krucha. Jego serce stanowi centrum jego istnienia; jego płuca podtrzymują tchnienie życia. Klatka piersiowa, złożona z żeber prędzej sama będzie połamana, niż pozwoli, by coś zagrażało sercu.
     Wspieraj mężczyznę, jak klatka piersiowa wspiera ciało. Nie zostałaś wzięta z jego stóp, by być pod nim, ani z głowy, by nad nim górować. Zostałaś wzięta z jego boku, by stać obok niego i być trzymaną przy jego boku.
     Jesteś moim doskonałym aniołem..... Jesteś moją piękną, małą dziewczynką. Wyrosłaś na wspaniałą kobietę pełną doskonałości, ale wzrusza mnie, kiedy widzę czystość w Twoim sercu. Twoje oczy...... nie zmieniaj ich. Twoje usta-jakie to piękne, kiedy poruszają się w modlitwie. Twój nos, tak doskonały w swym kształcie. Twe dłonie, tak delikatne w dotyku. Pieściłem Twą twarz, gdy głęboko spałaś. Trzymałem Twe serce tak blisko mojego. Ze wszystkiego, co żyje i oddycha, Ty jesteś do mnie najbardziej podobna. Adam chodził ze mną w chłodzie dnia, a jednak był samotny. Nie widział mnie, ani nie mógł dotknąć. Mógł mnie tylko poczuć. Więc wszystko, co chciałem, by Adam mógł dzielić i doświadczyć ze mną, złożyłem w Tobie. Jesteś szczególna, bo jesteś wyrażeniem mnie samego. Mężczyzna odzwierciedla mój obraz, kobieta, moje emocje.
     Razem, wyrażacie pełnię Boga. A więc mężczyzno. traktuj kobietę dobrze. Kochaj ją; szanuj ją, bo jest krucha.

czwartek, 17 marca 2011

Ogień

Patrzę Jezus na brzegu
wydawał się łatwy
taki do serca na co dzień
Mówił: - Przyjdź
czekam
tylko nie licz na cuda
do mnie się idzie przez ogień


k. Jan Twardowski

czwartek, 10 marca 2011

Dzisiaj nie wystarczy bić w dzwony, by ludzie przyszli do kościoła.

***

Post to znak uznania Boga jako źródła życia.

środa, 9 marca 2011

Może zapomnieć

Człowiek może zapomnieć o Bogu. Dziwne.
Jak można przejść obojętnie wobec Tego, który podtrzymuje mnie przy życiu?
On dał i On zabierze.
Przejść obojętnie, zapomnieć... o Miłości?

Dziwny Bóg, który pozwala być nie najważniejszym.

Proch.

wtorek, 8 marca 2011

Dzień Kobiet


Wszystkim kobietom, 
w dniu ich święta, życzę szacunku, na który zasługują, piękna wewnętrznego oraz miłości, która jest w stanie wychować odważnych mężczyzn.