czwartek, 31 października 2013

Przygotowanie do słuchania

"Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie". Mt, 5, 1
     Jezus jest Bogiem, który zbawia. To znaczy, że jest tym, który przychodzi z darem wolności i szczęścia. To ciekawe, że człowiek nie zauważa „Tego, który kocha”. Boi się?

    Tyle marzeń o szczęśliwym życiu, poszukiwań prawdziwej miłości, aby zrezygnowawszy umrzeć z pragnienia. Tak. Myślę, że można powiedzieć, że współczesny człowiek umiera z pragnienia nie wiedząc, że źródło jest tak blisko.

     Jezus jest. To stwierdzenie jest faktem. Jezus jest. Obecny. Żywy. Prawdziwy. Jest. Nie widzisz? Nie czujesz? Podnieś głowę i spójrz Mu w oczy. Wiem, to trudne, ale możliwe. W Boskich oczach jest prawda. W nich warto się przejrzeć. Jego wzrok jest pełen pragnienia – tego z krzyża. Nie bój się patrzeć Bogu w oczy! To ważna umiejętność.

     Zbawiciel dostrzega Cię w tłumie, w którym się znajdujesz. Widzi Twoją rzeczywistość życia: rodzinę, pracę, wszelkie wysiłki, ale także Twoje wnętrze z tym co się w nim znajduje. Tłum jest jak ocean, który niesie Cię na swych falach. A Ty bezsilny nie potrafisz nad żywiołem zapanować. Jesteś bezsilny i powoli się poddajesz topiąc się w odmętach beznadziei.

     A Jezus kroczy po wodzie i chce Ci podać swą dłoń. Czy wierzysz w Boskiego Ratownika?

    Mistrz mówi do nas z góry. Wspina się wysoko, by być blisko swego Ojca. Ta niepojęta Boska bliskość jest źródłem mocy i łaski. 

    Można powiedzieć, że życie jest ciągłym wspinaniem się ku górze. Czasem nie mamy sił, by atakować gładkie ściany górskich szczytów, dlatego szukamy bocznych ścieżek, na których nie raz gubimy się. Ale na górę trzeba wyjść. Na szczycie czeka na nas nagroda. Nie tylko piękne widoki…

    Z góry odezwał się głos: „To jest mój Syn umiłowany. Jego słuchajcie”. Dlatego Jezus zasiada. Jest Mistrzem i Nauczycielem. Czy chcę, jak Maria, przystąpić do Niego by słuchać?

    Dzisiaj Uroczystość Wszystkich Świętych. Każdy z nich zdobył swoją górę świętości udowadniając przy tym, że to możliwe. Tak. Świętość jest możliwa. Rozpoczyna się od słuchania Boskiego Nauczyciela. 
 


 

czwartek, 24 października 2013

Test miłości (Łk 12, 49-53)

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię”.

Owym ogniem jest miłość.
Prawdziwa jest żarem, który rozpala i wypala.
Rozpala do nawrócenia i nowego życia łaską chrztu.
Wypala wszelki grzech.

Chrześcijanin ma płonąć ogniem miłości, ma być pochodnią Chrystusa.
Ma świecić!
Nie świeci? Nie żyje. Umarł.

Czy może nas dziwić to, że Jezus „pragnie, żeby on [ogień] już zapłonął”?

Zbawiciel przyjął chrzest śmierci. Miłość umarła żeby żyć.
Chcesz prawdziwie żyć? Musisz przejść przez śmierć.
To boli. Bardzo boli.
Codzienne umieranie – zanurzanie w śmierci Chrystusa.

Są bakterie czy wirusy, które giną tylko w wysokich temperaturach.
Aby oczyścić miłość, trzeba ją poddać próbie ognia.
To piekło. Owszem!
Trzeba przejść przez piekło na ziemi, by wejść do raju.

Kto kocha ten wie, że miłość to powolna śmierć.
Jak świeca, której celem jest dawanie blasku.
Ona wie, że płonąc spala się. Kończy się.
Ale misję swoją spełni.

 ***

Test na miłość?
Wziąć swój krzyż i dać się poprowadzić Jezusowi.

Jakie proste...

poniedziałek, 21 października 2013

Łk 12, 35-38

    
„Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie”.

Przepasane biodra wyrażają gotowość:
- do pracy – by wyrabiać chleb świętości z pyłu codzienności,
- do służby – by przez pokorę dojrzewać do prawdziwej miłości,
- do podróży – by wyjść z Egiptu egoizmu do Ziemi Obiecanej zjednoczenia z Bogiem.

Zapalone pochodnie:
- to dusze nasze – czyste, niepokalane,
- to życie prawdziwe – wolne i szczęśliwe,
- to gorliwość i zapał w nawracaniu samego siebie, by innych pociągnąć do Światła.

By nie przespać spotkania...

Boskie bogactwo (Łk 12, 13-21)

"[...] życie nie polega na gromadzeniu bogactwa ani nie zależy od tego, co się posiada".

Na pewno? Rzeczywistość pokazuje coś innego.

Pozornie. Owszem, pieniądze są potrzebne, ale podporządkowanie swojego życia ich gromadzeniu prowadzi do nieszczęścia.

Ileż to osób wyjechało za granicę po pieniądze tłumacząc sobie, że są niezbędne do normalnego funkcjonowania. Bo przecież trzeba postawić dom, kupić samochód itd.

Trzeba przyjrzeć się owocom. Jednym się udało, w sensie: zarobili dużo i postanowili zyskać jeszcze więcej, więc zostali i są już kilka lat z dala od domu, od rodziny.

Inni długo szukali pracy i nie udało się. Wrócili bez niczego lub zostali, bo nie mają nawet za co wrócić.

A ile osób wróciło z pękniętym kręgosłupem moralnym? Ile jest przez to kłótni małżeńskich, rozbitych rodzin i wszelkich innych krzywd?

"Głupcze, tej nocy życie ci będzie odebrane" - o tych słowach nieustannie trzeba pamiętać. W jednym momencie wszystko mogę stracić. I tak bywa. Co wtedy pozostanie?

Czy jestem bogaty przed Bogiem?
Pieniędzy nie przyniosę, domem nie będę się chwalił, samochodem nie podjadę, zagranicznymi wycieczkami nie będę się chwalił.

Co ja Ci, Panie przyniosę po śmierci? Czym się będę chwalił?

niedziela, 13 października 2013

Łk 17, 11-19


„Stało się, że Jezus zmierzając do Jerozolimy, przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei”.

Jezus idzie do Jerozolimy. To cel Jego ziemskiej wędrówki. Wie, że tam zostanie skazany na śmierć, ukrzyżowany i zmartwychwstanie. Mimo tak przerażającej wizji przyszłości nie zawraca, nie ucieka, ale konsekwentnie realizuje wolę Ojca.

Można powiedzieć, że nasze życie jest zdążaniem do Jerozolimy, Miasta Świętego. Z tym, że my chcemy dostać się do Niebieskiego Jeruzalem, a więc pragniemy być świętymi.

Jezus przechodzi przez graniczące ze sobą Samarię i Galileę. Obie krainy mają symboliczne znaczenie. Samaria to ziemia pogańska, a jej mieszkańcy uważani byli przez Żydów za heretyków. Natomiast Galilea, to tak zwana daleka prowincja.

Samaria i Galilea. Niewierność i codzienność. To dwie rzeczywistości naszego życia, które  wzajemnie przeplatają się. Z jednej strony nasze codzienne obowiązki, a z drugiej nasze małe i wielkie upadki.

Niewierność i codzienność to dwa elementy naszej drogi do świętości, do Jeruzalem Niebieskiego. Jezus jest z nami. Chce nam pomóc przejść przez te krainy nie wchodząc w ich głąb, by się w nich nie zatracić, ale przejść terenami granicznymi prosto do Jerozolimy.

piątek, 11 października 2013

Słuchać i służyć (Łk 11, 27-28)

Kobieta, pełna podziwu dla Jezusa, wysławia Jego Matkę – Maryję.

Jak w łonie Maryi Jezus nabierał kształtów, tak we mnie ma rozwijać się ziarno Słowa Bożego.
Jak piersi Maryi wykarmiły Jezusa, tak ja potrzebuję pokarmu – mleka miłości – by mieć siłę i moc do życia Słowem.

 Dzisiaj w sobotę – dzień maryjny – pragnę i proszę, by Maryja nauczyła mnie słuchać i służyć.

Łk 11, 15-25

Jezus uzdrawia, wyrzuca złe duchy. Słowem: dokonuje cudów. A wciąż znajdują się osoby, które nie wierzą. Wciąż żądają nowych znaków. Nawet gorzej: zarzucają Chrystusowi, że czyni dobro współpracując ze złem.
 
Jak bardzo serce może pokryć się nienawiścią i egoizmem! Jak bardzo można być zaślepionym! Czy Jezus mógłby uczynić coś więcej żeby uwierzyli? Owszem. Uczynił. Oddał za nich swoje życie. Czy ten fakt coś zmienił?
 
Ważniejsze jest pytanie: czy ja wierzę? A może wciąż szukam nowych znaków Bożej miłości, bo te, które są, są niewystarczające.
 
***
 
Po spowiedzi, zwłaszcza tej rekolekcyjnej, jesteśmy czyści. Chrystus swoim przebaczeniem wymiata wszystkie nasze grzechy, a swoją łaską na nowo przyozdabia nasze serca. I przez pewien czas panuje spokój i cisza. Wypędzony duch nieczysty szuka domu, lecz go nie znajduje. Wraca więc, i to nie sam. Przyprowadza ze sobą swoich wspólników, by ze zdwojoną siłą uderzyć i ... na nowo zrobić bałagan.
 
Mądry człowiek przewidzi ten powrót i przygotuje się na ciężką walkę.
Broń: Eucharystia, spowiedź, modlitwa.
 

czwartek, 10 października 2013

(Łk 11, 5-13)

"I Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajdzie, a kołaczącemu otworzą".
 
To jedno zdanie można potraktować jako test naszej wiary. Zasypujemy Boga wieloma prośbami. Chcielibyśmy żeby rozwiązał każdy nasz problem, załatwił trudne sprawy. A jak tego nie zrobi, to przychodzi rozgoryczenie, a czasem złość.
 
Są sprawy, na których  zależy nam w sposób szczególny. Czy w tych sytuacjach rzeczywiście prosimy, szukamy i kołaczemy? A może jest tak, że bardzo szybko się zniechęcamy, bo Bóg powinien tak od razu - jak czarodziej, załatwić naszą sprawę.
 
Najpierw warto postawić sobie następujące pytania:
  1. Czego pragnę?
  2. Czego szukam?
  3. W jaką rzeczywistość chcę wejść?
Odpowiedzi mogą pomóc nam uświadomić sobie czy to co robimy, aby zrealizować swoje pragnienia, jest wystarczające.
Może być tak, że zdamy sobie sprawę, że tak na prawdę nam nie zależy. Chcielibyśmy, ale...
 
Okazuje się, że nawet boimy się marzyć. Pozostaje nam nudna i szara codzienność.
 
***
 
Przypatrzmy się dziecku, które chce aby mu rodzic coś kupił. Prosi do znudzenia. Czasem nawet uciekając się do szantażu czy tupania nogami.
 
A jak my prosimy naszego Ojca?
 
***
 
Zaskakujące jest to, że tak na prawdę często  nie wiemy czego chcemy, a już tragiczne jest to, że nie realizujemy naszych pragnień myśląc, że są one nierealne. Po co więc życie i jego trudy?
 

środa, 9 października 2013

Jestem bogaty (Mt 25, 14-23)

Co to znaczy, że Bóg "udał się w podróż"? Odjechał? Zostawił nas? Tak po prostu?
Czasem chcielibyśmy, żeby był widoczny, dotykalny.
A jednak "wyjechał".
To konieczne. To szansa aby się dojrzałymi Jego uczniami (wciąż dziećmi).
Można powiedzieć, że nie chciał nas krępować swoją obecnością. Pozwolił nam wybierać. Jesteśmy panami każdej chwili. Bóg, który wie najlepiej pozwala nam, którzy wiemy mało, dokonywać wyborów.

***

Mogę robić co chcę? Na co mam tylko ochotę? Obiektywnie tak. Kto mi zabroni?
Jednak, jeśli chcę być szczęśliwy, będąc świadomym swojego braku mądrości i wiedzy, mogę zaufać "Temu, który wie lepiej".
Jet to droga bezpieczna..

Na starcie życia otrzymałem pięć, dwa, a może jeden talent. Czym on jest? To porcja miłości. Dostałem tyle ile mogłem unieść, pomieścić w sobie.

Co teraz?
1. Pamiętać, że jestem sługą.
2. Puścić w obieg, to co otrzymałem: inwestować w miłość i ją pomnażać.


Miłości nie można zakopać.