poniedziałek, 1 września 2014

Nie ma cudów bez wiary

„Jezus przyszedł do Nazaretu, gdzie się wychował”. Łk 4, 16


Można powiedzieć, że większość z nas wychowała się u boku Jezusa. Łączy nas „Nazaret”, a więc dorastanie w szeroko pojętej kulturze chrześcijańskiej.

W pewnym sensie oswoiliśmy się z Bogiem, przyzwyczailiśmy się do tego, że jest. Jednak ta wiedza i świadomość często nie mają większego wpływu na nasze życie.  Dla wielu bycie chrześcijaninem stało się rutyną, która polega na nazywaniu siebie katolikiem, „chodzeniu” do kościoła i odmawianiu paciorka.

Mało tego! Coraz częściej można spotkać osoby, które mają pretensjonalny stosunek do Kościoła. Wydaje im się, że to instytucja usługowa, która ma im zapewnić dobre samopoczucie. Nie rozumieją, że wiara to pełne służby i pokory zaangażowanie w relację z Bogiem.

Nierzadko zdarzają się osoby, które chcąc coś wymusić, np. w kancelarii parafialnej, powołują się na znajomość z kimś znanym czy wysoko postawionym w Kościele. Dumni z Jana Pawła II stawiamy mu pomniki, jego imieniem nazywamy szkoły i ulice, ale nie idziemy za jego przykładem i nie dążymy do świętości.

Jeżeli zabraknie troski o autentyczną wiarę w naszym życiu Bóg nas opuści. Co z tego, że chrześcijaństwo w naszej Ojczyźnie ma już tysiąc lat, że nasza ziemia wydała wielu świętych, że większość jest ochrzczonych? To może być dobrym środowiskiem dla wzrostu osobistej wiary, ale nigdy jej nie zastąpi. Nigdy! 

Jezus nie znalazł wiary w rodzinnym Nazarecie. Czy znajdzie ją u nas? Czy nie będzie musiał odejść?

Nie ma cudów bez wiary.

Brak komentarzy: