niedziela, 27 listopada 2011

Adwentowy kult czerwonego krasnala

     Rozpoczynamy nowy czas – adwent. Bóg daje nam kolejny impuls i zaproszenie zarazem abyśmy zbliżyli się do Niego.

     To niesamowite jak On bardzo o nas walczy, żebrze o naszą uwagę i miłość. A przecież to my Go potrzebujemy, bez Niego sami skazujemy się na nieszczęście.

     Panie, dziękuję Ci, że przypominasz mi o sobie…

     Adwent jest czasem przygotowania do Uroczystości Bożego Narodzenia, kiedy to świętujemy pierwsze przyjście Zbawiciela na świat, ale adwent jest także czasem przygotowania na powtórne przyjście Jezusa, które nastąpi na końcu świata.
     Dzisiejsza Dobra Nowina wzywa nas: Uważaj i czuwaj!

     Uważaj czyli miej oczy szeroko otwarte by dostrzec przychodzącego Boga.

    Czy tak naprawdę – całym sercem – pragniemy spotkać Jezusa? Naprawdę? A co czynimy aby to spotkanie stało się faktem?

     Żeby z kimś się spotkać trzeba udać się w drogę. Chcę spotkać Jezusa! Idę do Ciebie Panie.

     Gdzie znajdę mojego Pana?

     Są takie miejsca, gdzie mogę na sto procent spotkać Jezusa. To wszystkie te chwile, kiedy świadomie i dobrowolnie zatrzymam się i powiem sobie: „Panie, jestem”. Kiedy się przebudzę, kiedy zasiadam do posiłku, kiedy wychodzę do pracy, kiedy ją zaczynam i kiedy kończę, kiedy wracam do domu… kiedy zasypiam. „Panie, jestem”.

     Uważaj! Pan jest blisko – te słowa nabierają sensu.



     Czuwaj! To kolejne adwentowe wezwanie. Jesteśmy uważni na to by nas nie okradziono, nie oszukano. Kiedy trzeba, domagamy się sprawiedliwości, walczymy o „swoje”. Czuwamy. Ale czy potrafimy oczekiwać na Jezusa? Czy naprawdę na Niego czekamy?



     „Bo rzecz ma się podobnie jak z człowiekiem, który udał się w podróż. Zostawił swój dom, powierzył swoim sługom staranie o wszystko, każdemu wyznaczył zajęcie, a odźwiernemu przykazał, żeby czuwał”.

     Jezus odszedł do Ojca. Zostawił nam swój dom, którym jest Kościół. Chrześcijanin nie może zachowywać się jak nastolatek, który cieszy się z wyjazdu rodziców: „chata wolna, więc hulaj dusza”. Jezus zostawił nas w pewnym sensie samych, byśmy sami dokonali wolnej i odpowiedzialnej decyzji. Albo czuwamy i realnie czekamy na powtórne przyjście Zbawiciela, albo już dzisiaj uczestniczymy w handlowym, pseudoświątecznym festiwalu kultu krasnala w czerwonej czapce i już dzisiaj ubranej choinki.

     A Jezus przyszedł podczas ciemnej i zimnej grudniowej nocy. Przyszedł niespodziewanie, poza miastem, w nędznej szopie, w żłobie, między zwierzętami.

     Tylko pasterze rozpoznali „Tego, który jest, który był i który przychodzi” (Ap 1,8). Czy my Go rozpoznamy, kiedy przyjdzie na końcu czasów? Czy otworzymy Mu drzwi?




     Memento mori – pamiętaj o śmierci.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Świetny tekst. Dziękuję. Tęsknimy.