sobota, 1 listopada 2008

Do boju!

1 listopada Kościół obchodzi radosną uroczystość Wszystkich Świętych. Czyje dokładnie jest to święto? Tych, którzy żyli przed nami i wypełniając w swoim życiu Bożą wolę osiągnęli wieczne szczęście przebywania z Bogiem w niebie. Kościół wspomina nie tylko oficjalnie uznanych świętych, czyli tych beatyfikowanych i kanonizowanych, ale także wszystkich wiernych zmarłych, którzy już osiągnęli zbawienie i przebywają w niebie Tak więc jest to święto wszystkich domowników w Domu Ojca, wszystkich zbawionych.

Dlatego dzisiejszy dzień nie może i nie jest dniem smutnym – jest dniem radości! Z czego mamy się cieszyć? Z tego, że ci, którzy kiedyś żyli na ziemi, znosząc wszelkie przeciwności jakich doświadcza człowiek, już nie cierpią, już się nie męczą, ale są z Bogiem. Można powiedzieć, że są już bezpieczni, dopłynęli do portu, cel zrealizowali.
Być z Bogiem na wieki: to był ich cel i jest moim celem życia! Bez tego po co miałbym żyć?
Niebo – to nasz cel!

Czyli co to jest to niebo? „Niebo jest celem ostatecznym i spełnieniem najgłębszych dążeń człowieka, stanem najwyższego, ostatecznego szczęścia” — czytamy w Katechizmie Kościoła Katolickiego (1024).

Niebo to nie życie na luksusowej chmurce, gdzie aniołki spełniają każdą moją zachciankę. Niebo to spełnienie, niebo to sens, niebo to zaspokojenie, to…

Wróćmy na ziemie, bo z niej startujemy. Ziemia to – na skutek grzechu pierworodnego – pole naszej walki. Bo życie to walka, ciągłe bojowanie, zmaganie. Walczę by poprzez codzienne małe i większe zwycięstwa zbliżać się do nieba, realizować cel swojego życia.

Kto znajduje się w niebie?
Trójca Święta, Maryja, Aniołowie, święci. Święci, czyli zbawieni. Święci czyli, ci którzy zrobili wszystko by spotkać się z Bogiem.

Gdybyśmy wzięli do rąk obrazki świętych czy przyjrzeli się ich figurkom to zauważymy aureolę, anielski uśmiech, pięknie złożone ręce itd. Może tak wyglądają teraz, ale na ziemi nie mieli aureoli na głowie – mieli głowę pełną zatroskania o to jak dobrze żyć. Nie mieli tak pięknie złożonych rąk – te ręce ciężko pracowały. Świętość to owoc współpracy człowieka z Bogiem. Święty to nie znaczy „bezgrzeszny”. Święty, to ten który walczy o swoją świętość.

Wróćmy do analogi „walki”. Nasze życie to czas wojny z własnymi słabościami, z wadami, grzechem. Żeby wygrywać poszczególne bitwy, musze być odpowiednio przygotowany i uzbrojony („po zęby”).
Potrzebuję założyć na siebie kamizelkę kuloodporną, którą jest stan łaski uświęcającej.
Potrzebuję znać taktykę walki, czego uczy mnie Pismo Święte.
Potrzebuję odpowiednich sił i mocy, a to daje mi Eucharystia.
Dobry żołnierz wykonuje rozkazy dowódcy – nie można walczyć chaotycznie, potrzebny jest wódz, dlatego udajemy się do naszego generała Jezusa i czekamy na rozkazy, wskazówki, dobre słowo. Bo jeśli wyjdę na pole walki „goły i wesoły” to długo tak nie postoję.

Zdarza się, że którąś z bitew przegramy (bo zabrakło amunicji, wróg był silniejszy) – zdarza się, ale nie przegraliśmy wojny!

Bywa, że na drodze do Boga, do nieba, upadamy pod wpływem grzechu, i to jest – jeśli mogę tak powiedzieć - mały problem. Prawdziwy problem jest wtedy, gdy nie chcemy lub gdy ociągamy się ze wstaniem.

Leżąc nie idę, stoję w miejscu, nie posuwam się do przodu. Będąc w grzechu jest podobnie: leżę jak potrącony pies przy drodze a odległość między mną a niebem nie zmniejsza się.
Czasem Bóg, w swoim miłosierdziu, sprawia, że gdy zbliża się kres naszego życia to podsyła nam ekspres, kogoś kto w szybkim czasie pomoże nam nadrobić stracony czas leżenia w bezczynności grzechu. Jednak to są sytuacje ekstremalne.

Tak więc trzymajmy się prosto, po upadkach wstawajmy, i idźmy do przodu, ku świętości, ku niebu.

Jezus codziennie wychodzi dla mnie na górę, aby mnie błogosławić. Widzi, każde moje zajęcie, zna każde moje drgnienie mojego serca. Wie jak się staram podążać na drodze do nieba, i dlatego mówi do mnie: „Jesteś szczęśliwy, błogosławiony ubogi w duchu, smutny, łaknący i pragnący sprawiedliwości, miłosierny, czystego serca, który wprowadzasz pokój, który cierpisz prześladowanie dla sprawiedliwości”.
Nie mówi: „Błogosławieni którzy będą” ale mówi: „Błogosławieni, którzy teraz są ubodzy, są smutni” itd.

Błogosławiony człowiek, który idzie w Imię Pańskie, który pośród biedy swojego życia walczy i zwycięża.

Niech wzorem dla nas będzie Maryja – Matka Pięknej Miłości. Ta, której droga do świętości była najpiękniejsza (nie najłatwiejsza).

Brak komentarzy: