niedziela, 25 grudnia 2011

Sens, Życie, Światło

     Święty Jan, w Prologu swojej Ewangelii, przedstawia nam Jezusa nadając Mu niejako trzy imiona: Słowo, Życie i Światło.

     Jezus jest Słowem. „Słowo” w języku greckim „Logos”, było terminem powszechnie używanym na oznaczenie rozumu, myśli i sensu. Czytając początek Ewangelii według św. Jana możemy w miejsce wyrazu „Słowo” użyć terminu „Sens”.

     „Na początku był Sens, a Sens był u Boga, i Bogiem był Sens”.

     Jezus jest Sensem. Czy jest?

     Życie ludzkie bez jasnego celu zdąża ku samozniszczeniu, ku śmierci. Tę prawdę zrozumiał austriacki psychiatra Viktor Frankl – twórca logoterapii, a więc jak sama nazwa wskazuje leczenia słowem.

     Frankl, który pod czas II Wojny Światowej przebywał w obozach koncentracyjnych, zaobserwował, że więźniowie, którzy nie stracili nadziei na to, że w przyszłości czeka na nich konkretne zadanie do wykonania, mieli największe szanse na przeżycie. I to utwierdziło go w przekonaniu, że nic na całym świecie nie może równać się ze świadomością, że nasze życie ma sens.

     Żyjemy wśród ludzi, którym brakuje sensu i celu. Stąd życie staje się czasem powolnego umierania, i tyle. Jakże współcześnie potrzebna nam jest dobra logoterapia – terapia słowem, ale słowem nie byle jakim – Logosem-Jezusem. Jego dobre słowo wyznacza cel naszego życia. On – jako Słowo – wchodzi w relację z nami, w dialog. Słowo domaga się odpowiedzi. Jezus pragnie wejść z nami w dialog.

     Czy wchodzę? Niestety żyjemy w czasie chorego milczenia tłumionego hałasem.

     Lekarstwem jest czyste, żywe Słowo. Kto słucha Słowa ten żyje.

     Jezus jest Życiem.

     Zostaliśmy obdarzeni darem życia przez Boga. Istniejemy tylko dlatego, że On tego chciał – ponieważ kocha. Jezus jest źródłem istnienia, które zapoczątkowane na ziemi, przechodzi w wieczność. Czy zdajesz sobie sprawę, co to jest wieczność?

     Ona jest życiem w szczęściu i miłości. A niestety żyjemy – używając określenia bł. Jana Pawła II – w „kulturze śmierci”. Odrzucamy życie godząc w jego świętość. Z czcicieli Żyjącego staliśmy się wyznawcami śmierci. Dokąd to nas zaprowadzi?

     Jezus jest Światłem.

     Światło umożliwia życie. Brak światła sprawia, że człowiek żyje w ciemności potykając się o każdy przedmiot, który staje na jego drodze.

     Światło ma tę niebywałą cechę, która nie pozwala mu być pokonaną przez ciemność. Zawsze, gdy zapalimy zapałkę ogień rozproszy ciemności. Ciemność nigdy blasku zapałki nie zgasi, ani nie zasłoni.

     Jezus-Światłość jest tym, który rozświetla nasze ciemności. Wpatrzeni w Jego blask możemy być pewni, że idziemy we właściwym kierunku.

"Lecz świat Go nie poznał.
Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli” (J 1, 10-11)

     Dlaczego ludzie chcą być nieszczęśliwi? Dlaczego żyją w bezsensie, poddając się „kulturze śmierci”, odchodzą od Boga?

     Słowem: dlaczego człowiek odrzuca Boga, odrzuca Miłość, odrzuca Piękno? Dlaczego śmierć Boskiego Przyjaciela – Jezusa jest nam tak obojętna?


     Dlatego, że postawił (człowiek) siebie w miejscu Boga. Uważa, że sam potrafi zapewnić sobie szczęście. Bóg nie jest mu już do niczego potrzebny.

     Zachowuje się jak mysz, która dla chwilowej serowej przyjemności daje się zabić. Mysz oczywiście nie ma rozumu by poznać na czym polega działanie pułapki i kto ją zastawił.

     Człowiek ma rozum i wolną wolę. Czy wykorzystując te władze chce rozpoznawać pułapki życia, czy staje się zwierzęciem i daje się złapać?

     Co jest ważniejsze łatwa chwilowa przyjemność czy wieczne szczęście osiągnięte poprzez trudy i wyrzeczenia.

     Jezus jest Sensem. Życie bez Jezusa jest bez sensu.

Brak komentarzy: