wtorek, 6 stycznia 2009

7 km

Podróż perskich uczonych i kapłanów zarazem (bo nimi są mędrcy z dzisiejszej Ewangelii) może być obrazem naszej podróży w poszukiwaniu autentycznej wiary.
Od momentu chrztu świetego nieustannie wędrujemy by odnaleźć pełnię i głębię naszego chrześcijaństwa.
Żmudne poszukiwania mędrców doprowadziły ich do świętego miasta – Jeruzalem. My także chcielibyśmy odnaleźć Boga w świętym mieście Jeruzalem - Kościele.
Razem z mędrcami pytamy: „Gdzie jest?” „Gdzie mogę znaleźć Króla?”
Magów prowadziła gwiazda, która symbolizuje rozumowe poszukiwania.
A co mnie prowadzi do Boga?
Co mnie motywuje by Go szukać?
Świadectwo tych, którzy Go spotkali? Cierpienie? Przeczucie szczęścia?

Mędrcy nie obawiali się wyruszyć ze swoich domów, nie bali się porzucić swoich pracowni, nie bali się wyruszyć w nieznane. Czy mieli pewność, że osiągną cel? Na pewno nie. Ryzykowali!

Warto postawić sobie pytanie: Czy ja mam odwagę wyruszyć w podróż na poszukiwanie Boga? Czy może życie w tzw. katolickich przyzwyczajeniach i stereotypach wystarcza mi?

W Jerozolimie, która wciąż oczekiwała na Mesjasza, dzieje się rzecz niezwykła: arcykapłani i uczeni ludu nic nie wiedzą o narodzinach Jezusa! Znają Pisma, znają proroctwa ale nie wiedzą, że zaledwie siedem kilometrów stamtąd narodził się oczekiwany Mesjasz!
Może podobnie jest z nami?
Znamy Ewangelie, chodzimy (nie uczestniczymy) na msze, przyjmujemy księdza po kolędzie, święcimy kiełbaskę w Wielką Sobotę, a nie zdajemy sobie sprawy, że nasz poszukiwany Bóg jest tak blisko nas, tuż obok!

On nie znajduje się we władzy, czego symbolem jest Herod, nie znajduje się w teorii, której symbolem są uczeni ludu.
Jezusa znajdziemy poza władzą, poza bogactwem, poza wszelkimi wielkościami tego świata.
Jezusa odnajdziemy w ubóstwie, posłuszeństwie, czystości.

Gdy mędrcy „weszli do domu i zobaczyli Dziecię Matką Jego, Maryją; padli na twarz i oddali Mu pokłon”.
Z chwilą, gdy osiągają cel swojej wędrówki, rozpoczyna się dla nich duchowa droga, o której mówił papież Benedykt XVI do młodych w Kolonii: "Zewnętrzna droga tych ludzi dobiegła końca. Byli u celu. W tym jednak miejscu zaczyna się dla nich nowa droga, pielgrzymka wewnętrzna, która odmienia całe ich życie. (...) Nowy Król, któremu oddali pokłon, odbiegał bardzo od ich oczekiwań. Dlatego musieli się nauczyć, że Bóg jest inny od tego, jak Go sobie zwykle wyobrażamy. Tu zaczęła się ich droga wewnętrzna. Zaczęła się w tej samej chwili, gdy oddali pokłon temu Dziecięciu i rozpoznali w Nim obiecanego Króla. Ale do tych radosnych gestów mieli oni jeszcze dojść wewnętrznie. Musieli zmienić swoje zdanie o władzy, Bogu i człowieku, a uczyniwszy to, musieli także sami się zmienić. Widzieli teraz, że władza Boga jest inna od władzy możnych tego świata. Sposób działania Boga jest inny, niż sobie to wyobrażamy i chcielibyśmy także Jemu narzucić. Na tym świecie Bóg nie konkuruje z ziemskimi formami władzy. Nie przeciwstawia swoich zastępów innym zastępom. Jezusowi w Ogrodzie Oliwnym Bóg nie posyła dwunastu legionów aniołów, aby Mu pomogły (por. Mt 26,53). Hałaśliwej i despotycznej władzy tego świata przeciwstawia On bezbronną władzę miłości, która na Krzyżu - a potem wciąż od nowa w dziejach - przegrywa, a mimo to stanowi coś nowego, boskiego, co opiera się niesprawiedliwości i ustanawia Królestwo Boże. Bóg jest inny - teraz to widzą. A to znaczy, że teraz oni także muszą się stać inni, muszą nauczyć się stylu Boga Przyszli, by służyć temu Królowi, by wzorować swój majestat na Jego majestacie. Taki był sens ich pokłonu, ich adoracji. (Czuwanie modlitewne 20 sierpnia 2005).

Warto dzisiaj spojrzeć na swoją własną drogę wiary.
Jakimi etapami prowadził mnie Bóg do spotkania z Jezusem?
Czy pamiętam moment wejścia do Domu i osobistego aktu oddania całego swojego życia w darze Jezusowi?
Jakie owoce tamtego wydarzenia widzę u siebie dzisiaj?
Wielu chrześcijan zdaje się podążać drogą wprost odwrotną do drogi Mędrców: poznawszy już Jezusa odchodzą od Niego szukając duchowych doświadczeń i mądrości w pogańskich religiach, magii, horoskopach, wschodnim okultyzmie.
W jakimś sensie powracają na Wschód odwracając się od prawdziwej Światłości świata...

Jak wygląda moja osobista droga wiary: idę naprzód, czy się cofam?

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

a co z tymi którzy stoją w miejscu? jak mi pomóc?

Calafus pisze...

Stoją bo tego chcą. Kto chce coś zrobić to rusza się.
Wiem. Łatwo się mówi ale wiele zależy na przykład od motywacji.