poniedziałek, 14 maja 2012

Miłość

     Miłość. Mówienie o niej to jak stąpanie po cienkim ludzie. Życie nią jest jeszcze trudniejsze. Jakże łatwo pośliznąć się i wpaść do lodowatej wody obojętności lub wręcz nienawiści.
     A jednak bez niej żyć nie można. Jest ona jak powietrze, które z lekkością unosi, jak życiodajna woda, jak słońce, które wzrost i ciepło daje.

     By mówić o niej trzeba być gdzieś w duszy poetą, wrażliwym i delikatnym, ale zarazem rycerzem twardym i odważnym.

     Miłość jest pragnieniem nieugaszonym, ogniem, który płonie domagając się ofiary. Za miłością prawdziwą tęskni nasza dusza. Serce jej szuka nawet w ciemności.

     Skąd ta potężna siła, wokół której koncentruje się nasze życie? Od Boga. Może być inna odpowiedź?

     „Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem” mówi Jezus.

     Bóg jest Miłością. Miłość jest Jego istotą. Trójca Święta, to Osoby, które się kochają. A prawdziwa miłość ma to do siebie, że chce się dawać, chce się dzielić. Osoby kochające się obdarowują się miłością. Stąd Bóg dzieli się ją z nami – ludźmi.

     Jaką miłość Stwórca nam daje? Tą samą którą kocha Syna Jezusa. Jaką więc? Całkowitą, totalną, nieprzemijającą, trwałą, niezniszczalną. Miłością wieczną, która jest od zawsze i na zawsze.

     Czy można tak pięknej miłości doświadczyć? Czy można odczuć Miłość Boga? Co to znaczy, że Bóg mnie kocha?
     Może najpierw trzeba zapytać siebie: jak ja rozumiem miłość? Czym ona jest dla mnie? Jak ja ją sobie wyobrażam?

     Są różne rodzaje miłości. W języku greckim, w którym została napisana Ewangelia według św. Jana, używa trzech słów na określenie miłości. Pierwsze słowo to filos, które oznacza miłość czułą, opartą na przyjaźni. Drugie słowo, to eros, które oznacza miłość namiętną, pożądliwą, dążącą do zjednoczenia seksualnego. I wreszcie trzecie słowo używane przez Greków by określić miłość: agape oznacza dar z siebie, dar bezwarunkowy. Ewangelista nigdy nie używa słowa eros, a filos bardzo rzadko. Natomiast słowo agape oznacza u niego zawsze miłość Bożą.
      Po tych wyjaśnieniach lingwistycznych widzimy jaka jest miłość Boga, którą nas obdarza. Jest ona darmowym, bezwarunkowym darem.

     Może to zabrzmi cynicznie, a nawet brutalnie: Co z tego, ze Bóg mnie kocha? Jakoś nie widać tej miłości ponieważ… (wstaw tutaj swoje dopowiedzenie). Nie widać? Może trzeba przyjrzeć się bliżej.
   
      „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich”.

     Jezus oddał za mnie życie. Banalne? A gdyby nie umarł za mnie? Wtedy śmierć zamiast być bramą do szczęścia wiecznego, stałaby się bramą do nieistnienia (niestety, niektórzy w to wierzą).

     Bóg (!) tak mnie kocha, że poświęcił swoje życie. Tak bardzo zależy Mu na mnie. Musi upłynąć wiele czasu niczym zrozumiemy te słowa w ich głębi.

     Przypomnij sobie sytuację, którą być może sam przeżyłeś, gdy kogoś szalenie pokochałeś i ta osoba nie odwzajemniła twojej miłości, zatrzasnęła drzwi przed tobą. Jaki wyjący ból!

     Bóg tak bardzo kocha, że całe nasze życie stoi przed drzwiami naszego serca cierpliwie czekając i płacząc. Jakie upokorzenie Boga, który klęczy przed człowiekiem ucząc go miłości!

     Bóg żebrze o moją miłość. To skandal! Ale skandal, którego ja się dopuszczam ponieważ… nie rozumiem czym jest miłość.

     Miłości trzeba się nauczyć. Wymaga ona wielkiej delikatności i taktu, by nie stała się nienawiścią i gwałtem.

     To jest proces długi jak nasze życie. Bóg kończy nasze życie gdy nauczymy się kochać, gdy nasza miłość dojrzeje. Od poczęcia jestem w szkole miłości, której uczę się jako dziecko, jako nastolatek, jako młody, jako narzeczony, jako rodzic, jako starszy.

     Jezus mówi: „Wytrwajcie w miłości mojej!”

     Człowiek trwa (przebywa) tam, gdzie ma serce: mieszka tam, gdzie kocha, jest razem z tym, kogo miłuje.
     Gdzie zamieszkało moje serce?

     Zamieszkać w miłości Boga – tylko tam mogę czuć się bezpiecznie.
      „Wytrwajcie” – zachęta i nakaz. Wytrwajcie – będzie ciężko ponieważ miłość rodzi się w ogniu cierpienia. Na szczęście to jest ogień oczyszczający, hartujący. Stąd wszystkie trudy i przeciwności w naszym życiu. One rodzą się gdy chcemy kochać i z miłości podobać się ukochanej osobie.

     Wiemy do czego zdolny jest człowiek (kobieta i mężczyzna) by podobać się osobie ukochanej. Wtedy jest zdolny do największych poświęceń. Z miłości i dla miłości.

     Jak wytrwać w Bożej miłości? Jak jej nie utracić? Jezus daje następującą odpowiedź: „Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej”

     Jak rozumieć te słowa? Czyżbym musiał sobie zasłużyć na Bożą miłość poprzez wypełnianie przykazań?

     Nie. Te słowa pokazują mi miejsce, gdzie odnajdę miłość i sposób w jaki mogę jej doświadczyć.

     Zachowywać przykazania to postępować tak, jak On postępował. Stąd, gdy naprawdę pragnę doświadczyć prawdziwej miłości to wejdę na drogę miłości, której oznakowaniem są przykazania wypływające z Dobrej Nowiny.

     Czasem ta droga wiedzie stromo pod górę, wije się bez końca. Czasem jest prosta jak autostrada. Czasem skalista, a czasem wiedzie przez ukwiecone łąki.
     Różne są jej etapy: łatwe i trudne. Cel jest ważny: „pełna radość”, której można doświadczyć tylko w Miłości.

     Słowo, które oddaje sens dzisiejszej Ewangelii to „tęsknota”. Tęsknota Boga za człowiekiem, i tęsknota człowieka z a Bogiem, za Miłością.

     Co zrobić by te dwie tęsknoty się spotkały?

     Trzeba odważyć się zostać przyjacielem Boga.

     To wiąże się z otwarciem drzwi naszego serca i zaproszeniem Jezusa do środka.

     Miłość rodzi się z obecności, zasłuchania i patrzenia w oczy.

     Miłość jest ryzykiem. Jednak mniejszym w przypadku miłości do Boga niż do drugiego człowieka. Bóg nigdy swojej miłości nie odwoła.

     Czy zaryzykujesz swoją obecność przed Bogiem? 
     Czy zaryzykujesz otwierając uszy swojego serca na Jego słowa?
     Czy masz odwagę popatrzeć Bogu w oczy?

Brak komentarzy: